Przed falą uderzeniową nie ustrzegł się także polski złoty, często wrzucany do jednego koszyka z innymi emerging markets. Oczywiście trudno byłoby obwiniać wyłącznie „efekt Trumpa" o aprecjację USD. Jest to kolejna fala w ramach długoterminowego trendu.
Co to oznacza z czysto inwestycyjnego punktu widzenia? Potwierdza się reguła, że szeroka dywersyfikacja popłaca. Posiadanie w portfelu aktywów denominowanych w walutach obcych jest korzystne w takich momentach, gdy PLN traci na wartości. Z naszych wyliczeń wynika, że amerykański indeks S&P500 w przeliczeniu na PLN znów bije rekordy. Ponieważ złoty osłabił się także względem euro, pomogło to również stopom zwrotu z aktywów z Eurolandu (np. z niemieckich akcji). Zauważmy, jaką rolę w dywersyfikacji odgrywają aktywa zagraniczne – częściowo chronią realną wartość portfela przed deprecjacją naszej waluty.
Te zalety nie powinny jednak prowadzić automatycznie do konkluzji, że to właśnie teraz jest dobry czas na kupowane aktywów denominowanych w USD. Mija trzeci rok silnej aprecjacji dolara, która mocno wywindowała stopy zwrotu. Według naszych wyliczeń opartych na parytecie siły nabywczej dolar jest silnie przewartościowany względem złotego. To paradoksalnie sprawia, że zamiast myśleć o dodawaniu aktywów zagranicznych do portfela warto się zastanawiać nad częściową realizacją zysków.