8,5 proc. do zarobienia na obligacjach dużych firm i banków

Spread kredytowy między obligacjami dużych firm i tych, które oferują bardziej kaloryczne kupony, nieco się rozszerzył. Niskie ryzyko jest cenione przez inwestorów na Catalyst, co widać po notowaniach powyżej nominału.

Publikacja: 06.05.2023 11:22

8,5 proc. do zarobienia na obligacjach dużych firm i banków

Foto: AdobeStock

Jeśli chodzi o dużych emitentów (pod tym pojęciem mieszą się banki, energetyka i inne spółki z WIG20, poza CCC, za to z Dom Development, których obligacje o nominale 1 tys. zł są dostępne dla inwestorów indywidualnych) można śmiało powiedzieć, że najgorsze minęło, jeśli za najgorsze uznać niskie wyceny mimo relatywnie wysokich kuponów, podbitych przecież wzrostem WIBOR, a niekiedy także podwyższonymi marżami nowych emisji.

W większości przypadków dołek notowań przypadł na jesień ub.r. i nawet jeśli minima cenowe zostały wyznaczone przez pojedyncze transakcje o niskim wolumenie, to odbicie od tego czasu jest na tyle wyraźne, że można wykluczyć przypadek. Średni wzrost notowań wyniósł 2,8 pkt proc. i dołożył sporo do naliczonych w tym czasie odsetek.

Łatwo pobić fundusze

Nawet bieżąca rentowność wymienionych papierów (a pod uwagę wzięliśmy najkrótsze serie z wyjątkiem Dom Development, gdzie głównym kryterium była płynność) mieści się w przedziale 7,8–10 proc. brutto, ze średnią na poziomie 8,6 proc. Dodajmy do tego zysk osiągnięty na wzroście notowań i okaże się, że inwestor indywidualny, który sam zbudował portfel z wykorzystaniem najmniej ryzykownych papierów dostępnych na Catalyst (obojętnie, które z nich wybrał), osiągnął wynik lepszy niż większość otwartych funduszy obligacji korporacyjnych i to bez względu na to, jakie ryzyko podjęły te ostatnie. Porównywalne stopy zwrotu mogły osiągnąć tylko te fundusze, które przeważają w portfelach obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu, bo te właśnie zyskały w ostatnich miesiącach najbardziej. Ma to jednak w sobie więcej cech spekulacji na ryzyku stopy procentowej niż inwestowania w stały dochód.

Parkiet

Problem polega jednak na tym, że z punktu widzenia indywidualnego inwestora wybór obligacji niskiego ryzyka nie jest duży. Na Catalyst zostały już tylko pojedyncze serie obligacji banków o nominale 1000 zł (w tym dwie pochodzą z publicznych emisji dla inwestorów indywidualnych), dużych firm w ogóle jest mało, a tych, które współfinansują działalność emisjami obligacji jeszcze mniej. Do inwestorów indywidualnych regularnie emisje adresuje tylko Kruk, który do WIG20 wskoczył relatywnie niedawno. Papiery pozostałych emitentów są wprawdzie obecne na Catalyst, ale większa podaż i atrakcyjne ceny pojawiają się w okresie zwiększonej niepewności. Czyli rzadko.

Czytaj więcej

Obligacje skarbowe: Ryzykowna alternatywa

Drogie nowe emisje

Optymizm sugerowany przez rosnące wyceny nie znajduje potwierdzenia w rosnącej liczbie nowych emisji korporacyjnych. Ostatnią dużą ofertę przeprowadził Cyfrowy Polsat w grudniu ub.r. (2,67 mld zł) i zapłacił za nią o 2,2 pkt proc. więcej niż na początku 2020 r. W I kwartale środki pozyskiwały za to banki, ale nie są to tanie pieniądze. Pekao pozyskało w kwietniu 750 mln zł i za trzyletnie papiery senioralne zaoferowało 2,4 pkt proc. marży, czyli więcej niż płaci za obligacje podporządkowane z wcześniejszych lat. Santander za pięcioletnie papiery płaci 1,6 pkt marży (1,9 pkt za podporządkowane 12-latki z marca ub.r.). PKO BP zapłacił 5,62 proc. w EUR za trzylatki. Kruk po pieniądze wybrał się na rynek nordycki i za 150 mln EUR zapłacił 6,5 pkt proc. ponad EURIBOR, co trudno uznać za tani pieniądz (skoro w Polsce płacił w lutym 4,5 pkt proc. ponad WIBOR).

Z kolei Dom Development przyjął program emisji obligacji trzy miesiące temu, ale jak dotąd z niego nie skorzystał. Być może dlatego, że sprzedaż mieszkań wyraźnie wzrosła, a być może dlatego, że na rynku pierwotnym pieniądze byłyby sporo droższe, niż wskazują na to notowania na Catalyst.

Obligacje | Czy 8,5 proc. to dużo?

By ocenić atrakcyjność rentowności oferowanej przez obligacje dużych emitentów z Catalyst, należałoby ją odnieść do zbliżonych form inwestowania. W bankach promocyjne oprocentowanie lokat coraz rzadziej sięga 8 proc., częściej jest to przedział 6–7 proc., a poza promocjami stawki są znacznie niższe. Średnie 8,5 proc. oferowane przez zebrane w zestawieniu papiery nie wygląda więc źle, ale oczywiście ceną jest wyższe ryzyko.

5,6 proc.

to aktualna rentowność dwuletnich obligacji skarbowych.

Dwuletnie skarbówki (PS0425) oferują obecnie niecałe 5,7 proc. rentowności (w tym tylko 0,75 proc. odsetek), przewaga papierów korporacyjnych jest więc wyraźna. Ale trzeba też pamiętać o różnicach między nimi. Notowania papierów skarbowych o stałym oprocentowaniu podlegają znacznie większej zmienności (od październikowego dołka seria PS0425 zyskała 9 pkt proc., czyli podrożała o 10,7 proc.; papiery korporacyjne dużych firm zyskiwały znacznie wolniej, ale też nie straciły wcześniej tyle, co papiery skarbowe). Ryzyko stopy procentowej dotyka ich w znacznie większym stopniu i inwestorzy powinni dobrze przemyśleć, czy obecny poziom rentowności ma szanse przewyższyć stopę inflacji. Jest nad czym myśleć, bo inwestorzy indywidualni mogą też wybrać obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa. Trzyletnie papiery oferują stałe oprocentowanie na poziomie 6,85 proc. Odsetki i rentowność są wyższe od obligacji skarbowych obecnych na Catalyst, a papiery oszczędnościowe nie są notowane, co wydaje się zaletą w przypadku podatnych na emocje inwestorów indywidualnych. Podobne kupony płacą też obligacje roczne (6,75 proc.) i dwuletnie (6,85 proc.). W ich przypadku oprocentowanie zależne jest od stopy referencyjnej, a więc zmienność wyniku inwestycji jest zbliżona do zmienności oferowanej przez papiery korporacyjne oparte o WIBOR (pomijając oczywiście ryzyko kredytowe). Wszystko zależy od tego, co zrobi Rada Polityki Pieniężnej. Obecnie rynek zdaje się dyskontować przyszłe obniżki stóp procentowych, o których przebąkują niektórzy członkowie RPP. Ale trzeba pamiętać, że RPP – w nieco innym składzie, ale o zbliżonych kompetencjach, jeśli ujmiemy rzecz zbiorowo – zbagatelizowała już raz ryzyko silnego wzrostu inflacji i być może popełnia ten sam błąd ponownie. Póki co, inflacja wciąż sięga prawie 15 proc. i jest bardzo odległa od celu. Możliwe więc, że rynek nie tyle „gra pod obniżki stóp”, ile przyciąga inwestorów szukających łatwych zysków, a rynek obligacji lubi sprawiać takie wrażenie.

W pierwszym roku 7 proc., a w kolejnych inflacja plus marża płacą papiery czteroletnie i biorąc pod uwagę perspektywy inflacji oraz dotychczasową politykę pieniężną, możliwe, że zysk z tych papierów okaże się porównywalny do średniej rentowności obligacji dużych firm z Catalyst. Wystarczy do tego stopa inflacji na poziomie 8 proc. Przy czym sam wskaźnik inflacji na tak wysokim pułapie cechuje spora zmienność, więc papiery kupione np. 30 kwietnia mogą dać wyraźnie inne wyniki niż te kupione 1 maja.

Obligacje
Obligacje solidnie pracują
Obligacje
Szalony kwartał na rynku publicznych emisji obligacji
Obligacje
Rentowności na szczytach, ale polskie obligacje cieszą się wzięciem
Obligacje
Mieszane sygnały
Obligacje
Takiego popytu na polskie obligacje skarbowe jeszcze nie było
Obligacje
Resort finansów uplasował obligacje na kwotę 8 mld dol. "Największa emisja Polski na rynku dolara"