Najwięcej – 7,8 proc. – zarobił BPS Obligacji Korporacyjnych, w czym spora zasługa spłaconych częściowo (a wcześniej spisanych) zabezpieczonych obligacji GetBacku. Kilka innych funduszy zarobiło 4,5–5,5 proc. w skali roku. Im z kolei pomogło zaangażowanie w papiery skarbowe lub fundusze zagraniczne – na światowym rynku obligacji trwała hossa z prawdziwego zdarzenia. Z nich wzięły się dobre wyniki funduszy obligacji skarbowych (nawet powyżej 8 proc. w przypadku długoterminowych papierów) i dwucyfrowe stopy zwrotu funduszy dłużnych rynków wschodzących.

Trudno jednoznacznie przewidzieć, kiedy ta hossa się zakończy. Z jednej strony może ją ograniczać przepływ środków na rynek akcji i być może odbijająca inflacja, z drugiej strony globalny rynek pozostaje nadpłynny, co utrzymuje rentowności na niskich poziomach.

O ile w przypadku globalnego rynku długu można się zastanawiać, czy hossa zostanie przerwana, ma szansę potrwać jeszcze trochę czy też przeobrazi się w trend boczny, o tyle w przypadku krajowych obligacji korporacyjnych tego ryzyka nie ma. Działania największych banków centralnych czy przesunięcia na froncie handlowym USA–Chiny w bardzo niewielkim stopniu oddziałują na nasz rynek papierów firm. Tu liczy się raczej dostępność do finansowania lub jego brak. Z tego powodu można uznać, że fundusze papierów korporacyjnych wolne są od ryzyka pęknięcia bańki (ponieważ bańki na tym rynku nie ma). Oczywiście wszystko zależy od zbudowanych przez zarządzających portfeli i odporności umieszczonych w nich emitentów na konsekwencje ewentualnego spowolnienia gospodarczego.

Ciekawym zjawiskiem będzie obserwacja sprzedaży oszczędnościowych obligacji skarbowych, która do pewnego stopnia zależna jest od PKO BP (agent emisji). Spodziewany wzrost inflacji może sprzedaż wyhamować (wysoka baza może obniżyć oprocentowanie w kolejnym roku) lub wzrosnąć, jeśli do głosu dojdą emocje i wyobrażenia o 5-proc. stopie zwrotu, ale dopiero w 2022 roku.