Czytelników, których interesuje tylko odpowiedź na tak postawione pytanie, nie będę trzymał w niepewności – ma, i to całkiem spore. Exol nie tyle emituje nowy dług, ile oferuje nowe obligacje w miejsce papierów wykupywanych przed terminem, których pierwotny termin wykupu przypadał na czerwiec. Exol, podobnie jak Rokita, ma grono lojalnych obligatariuszy wśród drobnych inwestorów i zapewne wielu z nich bez oporów przedłuży swoją inwestycję, skoro w międzyczasie (tj. przez ostatnie cztery lata) rynek kapitałowy nie stworzył atrakcyjnej alternatywy, a same formalności ograniczą się zapewne do kilku kliknięć. Czerwcowy wykup kolidowałby czasowo z prawdopodobnie analogiczną operacją, jaką przeprowadzi PCC Rokita – jedna z jego publicznych emisji także zapada w czerwcu tego roku. Ponadto – nawet nie znając warunków emisji – można przyjąć, że będzie to emisja kaskadowa i w razie potrzeby część emisji obejmie oferujący, DM BDM, który później rozprowadzi nadwyżkę w ramach kolejnych publicznych zapisów, tak jak robił to już w przeszłości.
Warunki się zmieniły
Oczywiście niepewność zawsze pozostaje. Tym razem związana jest nie tyle z postrzeganiem przez inwestorów kredytowej wiarygodności samego PCC Exol (o czym niżej), ile ze zmianą warunków rynkowych. Poprzednią emisję publiczną Exol przeprowadził w listopadzie 2017 r., na kilka miesięcy przed wybuchem afery GetBacku, która zmieniła rodzimy rynek obligacji korporacyjnych. Od tego czasu zdecydowana większość emitentów – poza bankami, gminami i przypadkami naprawdę wyjątkowymi – musiała zgodzić się na pogorszenie warunków emisji, widoczne bądź to w wyższym oprocentowaniu, bądź w krótszym okresie do wykupu, przymusowej amortyzacji lub zabezpieczeniach. Exol natomiast oprocentowania nie zmienił, a okres do wykupu wydłużył o trzy miesiące, jakby chciał powetować sobie przyspieszony o cztery miesiące wykup.
Jeśli jednak przyjrzymy się innym warunkom, okaże się, że wirtualna marża ponad wysokość kontraktu IRS jest o 0,6 pkt proc. wyższa niż oferowana dwa i pół roku temu i porównywalna do pierwszych, „frycowych" emisji publicznych Exolu. Choć akurat w ostatnich miesiącach rynek coraz bardziej podejrzliwie podchodzi do strategii Rady Polityki Pieniężnej „wait and see", zwłaszcza po publikacji danych o wysokości inflacji w grudniu, to nie da się ukryć, że rentowności obligacji skarbowych (a wraz z nimi kontraktów IRS na stopę procentową) są niższe niż w czasie, gdy Exol oferował poprzednie emisje publiczne. Oczywiście dla inwestorów indywidualnych tego rodzaju dywagacje mogą być pozbawione znaczenia. 5,5 proc. na obligacjach brzmi po prostu lepiej niż 0,5 proc. na lokacie.
Skarbowe w natarciu
Z punktu widzenia indywidualnych inwestorów znacznie ciekawsze są zapewne rozważania dotyczące oszczędnościowych obligacji skarbowych, w szczególności tych, których oprocentowanie zależne jest od inflacji. W tabelce obok zaprezentowana jest symulacja – jak wyglądały zyski inwestora, który wziął udział w dwóch pierwszych emisjach PCC Exol i takiego, który zdecydował się na zakup (niezbyt popularnych w tamtym czasie) czteroletnich obligacji indeksowanych inflacją. Papiery PCC Exol dały (i wciąż dają) oprocentowanie wyższe o mniej więcej 2,5 pkt proc. lub – licząc inaczej – wyższe o 89 proc. i 72 proc.
Jednak od czterech lat inflacja systematycznie rośnie i rozbudza oczekiwania inwestorów, co najlepiej widoczne jest w danych o rosnącej sprzedaży obligacji indeksowanych inflacją (zadłużenie z ich emisji wzrosło o ok. 7 mld zł w ub.r.). Kto kupił czterolatki w lutym 2019 r., w nowym okresie odsetkowym zarobi 4,65 proc. – tylko 85 pkt bazowych mniej niż w nowej emisji PCC Exol. Premia za ryzyko jest wręcz pomijalna.