Koncern zapowiedział wprawdzie, że obligacje zamierza oferować na europejskim rynku kapitałowym, ale nie wyklucza to przecież udziału rodzimych inwestorów.
W ostatnich dniach uchwaleniem programu emisji zielonych emisji obligacji przez spółkę zależną pochwalił się notowany na New Connect Columbus Energy. W tym przypadku znana jest skala programu (0,5 mld zł), a nawet wartość najbliższej emisji (70 mln zł), która ma zostać skierowana do inwestorów kwalifikowanych.
Zielone obligacje to temat do tej pory słabo wykorzystywany na rynku obligacji korporacyjnych w Polsce. W lutym tego roku Cyfrowy Polsat zgromadził 1 mld zł z emisji tego rodzaju papierów, wcześniej emitowały je Santander Bank Polska, PKO Bank Hipoteczny i ING Bank Hipoteczny. I na tym doświadczenia rynku korporacyjnego w zasadzie się kończą. Ale być może tego rodzaju emisji będzie przybywać – inwestycji w zmniejszenie emisji CO2 wymagają zdrowy rozsądek, presja organizacji społecznych, konsumentów i – w coraz większym stopniu – polityka.
Dla emitentów, obok korzyści wizerunkowych i oszczędności związanych ze zmniejszonym zapotrzebowaniem na energię, pewnym bonusem może być koszt takiego długu. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że zielone obligacje są niżej oprocentowane niż „regularne" emisje, choć różnice nie są znaczące (rzędu 0,1 pkt proc.). Wynika to z faktu, że ekologia jest po prostu droga, w ochronę środowiska angażują się ludzie czy firmy, które na to zwyczajnie stać. Zielone listy zastawne zabezpieczają np. kredyty udzielone na zakup mieszkań spełniających podwyższone standardy środowiskowe, które są droższe od „zwykłych", a zatem kupują je ludzie majętni, a więc też często o niższym ryzyku kredytowym dla banku.
Biorąc pod uwagę rosnącą świadomość społeczną nt. konsekwencji zmian klimatu i możliwości ich wyhamowania, emisje zielonych obligacji mogą się wpisać w trend ochrony klimatu i wzrost ich popularności wydaje się kwestią czasu.