Kwota zdeponowana na rachunkach i lokatach w bankach właśnie przekroczyła bilion złotych, a rynek kapitałowy wciąż nie wypracował sposobów na przyciągnięcie rosnących nadwyżek. Trudno się więc dziwić coraz większej popularności obligacji oszczędnościowych – w marcu pulę dostępnych papierów zwiększono z 2 do 3 mld zł (co oznacza, że wynik 2 mld zł został już przekroczony). Mimo oprocentowania (0,5 proc.) grubo poniżej inflacji, również tej prognozowanej, posiadacze oszczędności godzą się na tak nędzne warunki, ponieważ zwyczajnie nie mają alternatywy.
Uboga oferta Catalyst
Nie dostarcza jej także rynek Catalyst. W zestawieniu obok przedstawiamy papiery zapadające w terminie 9–13 miesięcy, które mogły-by konkurować o krótkoterminowe nadwyżki posiadaczy oszczędności z miesiąca na miesiąc tracących siłę nabywczą, leżakując w ban-kach, ale jest to oferta wyjątkowo uboga. W zestawieniu znalazły się obligacje 11 emitentów obligacji korporacyjnych i jedna seria obligacji skarbowych, które w dniu pisania tekstu realnie można było kupić na rynku wtórnym (w zestawieniu nie znalazły się więc serie, które mimo obecności na Catalyst nie doczekały się zleceń, nawet absurdalnie drogich, po stronie sprzedaży).
Jeśli usunąć z zestawienia papiery o ujemnej rentowności netto (już lepiej trzymać pieniądze w banku na zero procent, niż narazić się na pewne straty) i te, z których zyski są porównywalne lub niższe od obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa, inwestorzy zostaną z propozycją nabycia niewielkiej liczby obligacji siedmiu emitentów. Pięciu, jeśli nie chcą przez najbliższy rok zastanawiać się, czy inwestorzy, którzy sprzedali im obligacje z grubą rentownością, nie wiedzieli przypadkiem więcej niż oni.
Oczywiście można sądzić, że gdyby pojawiło się więcej zleceń kupna, podaż mogłaby się zwiększyć, nawet kilkakrotnie, ale w najlepszym razie ulokować w ten sposób można kilka milionów złotych, a znacznie bardziej prawdopodobne jest wyczerpanie oferty po zainwestowaniu kilkudziesięciu tysięcy złotych.