Lata 2015–2020 przyzwyczaiły inwestorów, że rynek stopy procentowej jest najnudniejszym z istniejących. Jednak taki opis nie pasuje do wydarzeń ostatnich czterech miesięcy (mimo bierności Rady Polityki Pieniężnej). Pięcioletni kontrakt na stopę procentową (IRS) w złotym wzrósł od czasu ogłoszenia warunków poprzedniej emisji obligacji Kruka z 0,6 proc. do 1,6 proc. – o cały 1 pkt proc.
Jeśli tak spojrzymy na sprawę, Kruk nie obniżył oferowanego oprocentowania o 0,2 pkt proc. – marża ponad kontrakt IRS (który próbuje wycenić, co stanie się z rentownością obligacji i stopą WIBOR średnio w tym okresie) spadła z 3,6 proc. do 2,4 proc. A w porównaniu z emisją z września ub.r., kiedy Kruk oferował 4,8 proc. stałych odsetek, marża ponad kontrakt IRS spadła o 1,7 pkt proc. Inaczej mówiąc – obligacje Kruka oferują dziś znacznie słabszą ochronę przed ryzykiem wzrostu inflacji i stóp procentowych w Polsce, ponieważ ryzyko to znacznie wzrosło (tak przynajmniej wycenia to rynek), a oprocentowanie obligacji Kruka spadło.
Dlaczego nie?
Nie można jednak oskarżać Kruka o żerowanie na naiwności indywidualnych inwestorów. Na rynku wtórnym dwie ostatnie publiczne emisje Kruka uzyskują właśnie około 4 proc. rentowności brutto, a emisja z lutego, warta 20 mln zł, zakończyła się 82-proc. redukcją (popyt sięgnął prawie 113 mln zł). Inwestorzy są głodni ofert publicznych i możliwości ulokowania środków w jakikolwiek sposób, który da im zyski przewyższające oprocentowanie lokat bankowych, i emisja Kruka w tę potrzebę trafia. Ministerstwo Finansów sprzedaje trzymiesięczne obligacje oprocentowane na 0,5 proc. i pozyskuje tą drogą nawet 2 mld zł miesięcznie – to jest skala rynkowego głodu. Skoro popyt na obligacje, mimo oprocentowania, które coraz słabiej radzi sobie z inflacją, istnieje, trudno oczekiwać od Kruka, że podniesie oprocentowanie. Gdyby jednak chciał utrzymać warunki z września ub.r. i wziął pod uwagę aktualne wyceny IRS, powinien oferować 5,8 proc. odsetek.
W tym miejscu warto przypomnieć, że kontrakty IRS kilkukrotnie w ostatnich latach ostrzegały przed ryzykiem wzrostu stóp, za każdym razem jednak sygnały te nie znajdowały potwierdzenia w rzeczywistości. Czy tym razem będzie inaczej? Przedstawiciele RPP, z Adamem Glapińskim, prezesem NBP, na czele, twierdzą konsekwentnie, że wzrost inflacji jest przejściowy i nie ma potrzeby podnoszenia stóp.
Inflacja powyżej oczekiwań
Jeśli jednak prześledzimy projekcje inflacyjne NBP, okaże się, że analitycy banku centralnego mylą się w ich ocenie jeszcze częściej niż rynek, notorycznie niedoszacowując inflacji. Dość powiedzieć, że efekt niskiej bazy (inflacji) był znany już przed rokiem, a mimo to w lipcowej projekcji spodziewano się przejściowego wprawdzie, ale jednak, spadku inflacji do 1,3 proc. w I kwartale br.