Nieco przed ponad rokiem pisaliśmy o tym, że fala paniki na rynku obligacji minęła i okazje, aby kupić tanio obligacje, które zapadają w krótkim terminie, w zasadzie już nie ma. Ale wtedy oznaczało to wciąż jeszcze rentowność w granicach 3–4 proc., czyli wartości, które były standardem jeszcze przed pandemią. Dziś inwestor, który uzyska 2 proc. rentowności z półrocznej inwestycji, może uważać się za wyjadacza wisienek.
Braki w ofercie
Bo spadek rentowności to jedno. Ale jednocześnie skurczyła się także liczba potencjalnych inwestycji. Ściągawka prezentowana obok uwzględnia wszystkie obligacje notowane na Catalyst (łącznie ze skarbowymi, komunalnymi i spółdzielczymi), które zapadają w okresie od października tego roku do stycznia 2022, z wyłączeniem jednak tych, na których w dniu zbierania danych do tekstu zabrakło jakichkolwiek ofert sprzedaży (rentowność wyznaczono według zleceń sprzedaży). Przy czym brak takich ofert nie jest jednorazową aberracją, ale standardem na Catalyst. Obligacje są zwykle najpłynniejsze w pierwszych tygodniach i miesiącach po debiucie na rynku wtórnym, a w miarę zbliżania się daty wykupu płynność często stopniowo zamiera. Z kolei zakup obligacji w pierwszych dniach ich obecności na Catalyst i odsprzedanie kilka miesięcy później podnosi koszty transakcyjne – nie jest to więc najlepszy sposób na lokowanie krótkoterminowych nadwyżek płynności.
Częściowo jest to zasługą zmian prawnych wokół rynku obligacji firm. Zmniejszenie roli inwestorów indywidualnych, które miało ich chronić przed podejmowaniem źle skalkulowanego, nieuświadomionego ryzyka, skutkuje tym, że większość emisji wprowadzanych do obrotu uplasowano wcześniej wśród inwestorów profesjonalnych, którym zwyczajnie nie opłaca się obligacji sprzedawać (nadmiar gotówki to problem także funduszy dłużnych), zwłaszcza w małych transakcjach po kilka sztuk. Stąd m.in. wysokie ceny – nie ma zainteresowanych sprzedażą. Wyparcie inwestorów indywidualnych i emitentów o niepewnej jakości zaowocowało wzrostem jakości rynku, ale i zmniejszeniem jego różnorodności. Warto bowiem pamiętać, że w przypadku obligacji (jak zresztą na innych rynkach finansowych) handluje się przede wszystkim ryzykiem. Zmniejszenie ryzyka oznacza zmniejszenie płynności handlu.
Emitenci w górę
Drugim elementem tej układanki jest także zmniejszenie ryzyka kredytowego emitentów obligacji. Świetny okres mają za sobą deweloperzy mieszkaniowi (ci akurat nie pojawili w zestawieniu właśnie ze względu na brak ofert sprzedaży), a windykatorzy zredukowali zadłużenie, ograniczając inwestycje (nie było co kupować). Również większość przedstawicieli innych branż poradziła sobie z kryzysem lepiej, niż można było się tego spodziewać.