Ujemne rentowności na krótki termin to już prawie norma

Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na standardy płynności na rynku i celowość zakupu obligacji korporacyjnych z ujemną rentownością. Niemniej głęboki spadek opłacalności jest faktem.

Publikacja: 07.06.2021 10:28

Ujemne rentowności na krótki termin to już prawie norma

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek gkmp Grzegorz Psujek

Nieco przed ponad rokiem pisaliśmy o tym, że fala paniki na rynku obligacji minęła i okazje, aby kupić tanio obligacje, które zapadają w krótkim terminie, w zasadzie już nie ma. Ale wtedy oznaczało to wciąż jeszcze rentowność w granicach 3–4 proc., czyli wartości, które były standardem jeszcze przed pandemią. Dziś inwestor, który uzyska 2 proc. rentowności z półrocznej inwestycji, może uważać się za wyjadacza wisienek.

Braki w ofercie

Bo spadek rentowności to jedno. Ale jednocześnie skurczyła się także liczba potencjalnych inwestycji. Ściągawka prezentowana obok uwzględnia wszystkie obligacje notowane na Catalyst (łącznie ze skarbowymi, komunalnymi i spółdzielczymi), które zapadają w okresie od października tego roku do stycznia 2022, z wyłączeniem jednak tych, na których w dniu zbierania danych do tekstu zabrakło jakichkolwiek ofert sprzedaży (rentowność wyznaczono według zleceń sprzedaży). Przy czym brak takich ofert nie jest jednorazową aberracją, ale standardem na Catalyst. Obligacje są zwykle najpłynniejsze w pierwszych tygodniach i miesiącach po debiucie na rynku wtórnym, a w miarę zbliżania się daty wykupu płynność często stopniowo zamiera. Z kolei zakup obligacji w pierwszych dniach ich obecności na Catalyst i odsprzedanie kilka miesięcy później podnosi koszty transakcyjne – nie jest to więc najlepszy sposób na lokowanie krótkoterminowych nadwyżek płynności.

Częściowo jest to zasługą zmian prawnych wokół rynku obligacji firm. Zmniejszenie roli inwestorów indywidualnych, które miało ich chronić przed podejmowaniem źle skalkulowanego, nieuświadomionego ryzyka, skutkuje tym, że większość emisji wprowadzanych do obrotu uplasowano wcześniej wśród inwestorów profesjonalnych, którym zwyczajnie nie opłaca się obligacji sprzedawać (nadmiar gotówki to problem także funduszy dłużnych), zwłaszcza w małych transakcjach po kilka sztuk. Stąd m.in. wysokie ceny – nie ma zainteresowanych sprzedażą. Wyparcie inwestorów indywidualnych i emitentów o niepewnej jakości zaowocowało wzrostem jakości rynku, ale i zmniejszeniem jego różnorodności. Warto bowiem pamiętać, że w przypadku obligacji (jak zresztą na innych rynkach finansowych) handluje się przede wszystkim ryzykiem. Zmniejszenie ryzyka oznacza zmniejszenie płynności handlu.

Emitenci w górę

Foto: GG Parkiet

Drugim elementem tej układanki jest także zmniejszenie ryzyka kredytowego emitentów obligacji. Świetny okres mają za sobą deweloperzy mieszkaniowi (ci akurat nie pojawili w zestawieniu właśnie ze względu na brak ofert sprzedaży), a windykatorzy zredukowali zadłużenie, ograniczając inwestycje (nie było co kupować). Również większość przedstawicieli innych branż poradziła sobie z kryzysem lepiej, niż można było się tego spodziewać.

Reklama
Reklama

W efekcie, o ile przed rokiem półroczne obligacje Kruka dawały 4 proc. rentowności, o tyle teraz papiery tego samego emitenta oferują 1–2 proc. zysku. Brutto. A przecież za sprawą niekorzystnych rozliczeń podatkowych stopa podatkowa sięga znacznie więcej niż 19 proc. (w przypadkach, w których rentowność netto była dodatnia, średnia stopa podatkowa wyniosła 48 proc.!).

Jednak nawet tam, gdzie wskaźniki zadłużenia nie przesunęły się wyraźnie w dół, obserwujemy spadek rentowności. Przed rokiem półroczne papiery Ghelamco oferowały 3,5–4 proc. rentowności brutto, obecnie jest to mniej niż 3 proc.

WIBOR w dół

Problem z ulokowaniem gotówki na sensowny procent dotyczy wszystkich. Przy inflacji rzędu 4,8 proc. trzeba 6-proc. odsetek (rentowności) brutto, żeby zachować siłę nabywczą oszczędności. Tyle nie płaci dziś w zasadzie nikt, nie licząc ofert w tzw. małych emisjach publicznych, w których ryzyko inwestycji przenoszone jest na obligatariuszy, a premia za jego podjęcie trafia do kieszeni oferujących. Spadek stawek WIBOR odbił się i na oprocentowaniu obligacji o zmiennym kuponie opartym właśnie o stawki WIBOR i w ten sposób kontrowersyjne decyzje Rady Polityki Pieniężnej niejako wypychają pieniądze uczestników rynku także poza rynek publiczny.

Wracając do meritum - inwestorzy indywidualni, którzy chcą gdzieś ulokować dziś płynność na krótki termin, zrobią lepiej, jeśli zamiast wąskiej oferty rynku wtórnego obligacji kupią trzymiesięczne papiery skarbowe oprocentowane na 0,5 proc. w skali roku. W ten sposób osiągną wynik lepszy niż w czterech z dziesięciu propozycji dostępnych na rynku wtórnym, przy czym słowo „dostępnych" oznacza zwykle pojedyncze papiery o nominale 1 tys. zł każdy.

Obligacje
Michał Stajniak, XTB: Ostatni dzwonek na inwestycje w obligacje
Obligacje
Jaką strategię przyjąć wobec planów rosnącego zadłużenia SP?
Obligacje
Allegro debiutuje po raz drugi. Teraz obligacje
Obligacje
Wspieranie gospodarki
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Obligacje
Głębszy rynek pierwotny
Obligacje
Mieszkanie na wynajem czy obligacje korporacyjne?
Reklama
Reklama