Owszem, od sierpnia do marca rentowności amerykańskich obligacji wzrosły (dziesięcioletnich papierów z 0,5 proc. do 1,7 proc.), ale obecnie są najniższe od pięciu miesięcy (okolice 1,2 proc.) mimo rosnącego zadłużenia USA. Jednak wzrost zadłużenia nie prowadzi do wzrostu kosztów obsługi zadłużenia. Wall Street Journal podaje przykład Japonii, której zadłużenie wzrosło z dwóch trzecich PKB do 250 proc. PKB w ostatnich 35 latach, ale w relacji do PKB koszty obsługi zadłużenia są takie same, jak w połowie lat 80. XX wieku. Podobny mechanizm widoczny jest globalnie – długu jest coraz więcej, ale koszty jego obsługi nie rosną (liczone jako udział w PKB), ponieważ stopy procentowe w tym samym czasie spadały i osiągnęły historycznie niskie poziomy, a gdy nie dało się ich obniżyć bardziej, skupem obligacji zajęły się banki centralne, co sprowadziło rentowności jeszcze niżej.

Zapewne wielu uczestników rynku długu ma świadomość, że siedzi na beczce prochu, ale skoro siedzimy na niej wszyscy razem, zagrożenie wybuchem wydaje się mniejsze.

Czynnikiem, który mógłby zmusić banki centralne do zmiany prowadzonej polityki, jest wzrost inflacji, ale jak na razie ten czynnik jest bagatelizowany i przez włodarzy polityki monetarnej określany jako „przejściowy".

Spojrzenie szersze niż „efekt niskiej bazy z poprzedniego roku" wskazuje, że spadek inflacji od lat 80. w skali globalnej umożliwiła właśnie globalizacja i związany z nią spadek cen produktów wytwarzanych w Azji. Część ekonomistów uważa, że ten efekt odchodzi do przeszłości – koszty pracy w Chinach rosną, a koszty energii zaczynają szybko rosnąć wraz ze świadomością przyczyn zmian klimatu. Tyle że na tej podstawie trudno jest przewidzieć, czy i kiedy nastąpi załamanie na rynkach długu związane ze wzrostem kosztu jego obsługi. Przy obecnej skali światowego zadłużenia – według IIF jest to 365 proc. globalnego PKB – wzrost kosztów obsługi zadłużenia już o 1 pkt proc. wymagałby 7-proc. wzrostu globalnego PKB tylko do zarobienia na odsetki.

Sygnał o zmieniających się warunkach rynkowych wyjdzie zapewne z najpłynniejszego rynku, jakim są obligacje skarbowe, a wśród nich najpłynniejszym jest rynek amerykański. Jeśli pominąć kilkumiesięczną woltę z przełomu roku, na razie takiego sygnału nie ma.