W ostatnich latach spadek kosztów obsługi zadłużenia był na tyle duży, że z roku na rok były one coraz niższe nie tylko „w relacji do", ale również w ujęciu nominalnym. W porównaniu z ustawą budżetową na 2018 r. zakładany koszt obsługi zadłużenia jest niższy o prawie 5 mld zł. W relacji do zadłużenia skarbu oznacza to spadek z 3,3 proc. do 2,3 proc. (o jedną trzecią), w relacji do PKB sytuacja jest jeszcze lepsza. Mówiąc krótko – wydatki mają z czego się odbić.
To już historia
Ale projekt ustawy budżetowej powstawał w zupełnie innych warunkach. Pierwsze założenia opublikowano w czerwcu 2021, a rząd zatwierdził go jeszcze we wrześniu. Przed pierwszą podwyżką stóp i w zupełnie innej rzeczywistości rynkowej. Czyli takiej, w której rząd mógł refinansować zapadające długoterminowe obligacje (od pięciu lat w górę) nowymi i oprocentowanymi niżej niż zapadające serie, a rentowność krótkoterminowych papierów oscylowała wokół zera. Tej rzeczywistości już prawie nie ma. W kwietniu zapadną sześcioletnie obligacje oprocentowane na 2,25 proc. Aby je zrefinansować rząd musiałby zapłacić ponad 4 proc. Tylko dziesięcioletnie papiery z lat 2012–2014 mają nieco wyższe kupony niż obecna rentowność dziesięciolatek i tylko na ich refinansowaniu rząd może zaoszczędzić. Niestety dla siebie, od kilku lat resort finansów podejmował decyzje, które narażały go na większe ryzyko stopy procentowej. Z punktu widzenia emitenta jest ono odwrotne niż z punktu widzenia inwestora. Krótkoterminowy dług niesie większe ryzyko stopy procentowej niż długoterminowy.
Od 2015 r. udział zadłużenia zapadającego w terminach do trzech lat wzrósł z 34,6 proc. do 42,4 proc., a jednocześnie udział zadłużenia o zapadalności powyżej pięciu lat spadł z 43,4 proc. do 33,4 proc. W okresie historycznie najbardziej sprzyjającym emisjom obligacji długoterminowych, resort finansów chętniej sięgał po krótkie papiery, ponieważ ich oprocentowanie było bliskie zeru (dwulatki na początku ub.r. miały nawet rentowność ujemną). Ale za cenę ryzyka szybkiego wzrostu kosztów, gdyby sytuacja miała się zmienić. Na przykład na taką, jaką mamy dziś.
O ile wzrosną koszty?
Jeśli przyjąć, że na koniec roku zadłużenie Skarbu Państwa było takie jak na koniec października (to ostatnie dostępne dane, te za cały rok poznamy pod koniec lutego) i wyniosło 1,127 bln złotych, to każdy dodatkowy punkt bazowy kosztów odsetkowych oznaczałby ich wzrost o 113 mln zł w skali roku. W 12 miesięcy rentowność obligacji wzrosła jednak o 300 punktów i więcej. Jeśli koszt całego zadłużenia wzrósłby o 300 pkt bazowych, budżet poniósłby dodatkowe wydatki rzędu 34 mld zł.