Przed rokiem w analogicznym tekście informowaliśmy inwestorów o załamaniu rentowności obligacji korporacyjnych na Catalyst. Po wykluczeniu dwucyfrowych rentowności emitentów, do których rynek podchodził sceptycznie, średnia rentowność netto sięgała 2,3 proc. brutto i 1,5 proc. netto. Ktoś, kto chciałby na początku tego roku zbudować portfel obligacji zapadających, w drugiej jego połowie mógłby liczyć średnio na 3,55 proc. brutto i 2,34 proc. netto, ale tym razem lista zawiera także obligacje skarbowe.
Zwrot o 180 stopni
W porównaniu z początkiem 2021 r. sytuacja odwróciła się całkowicie. Przed rokiem informowaliśmy o spadku rentowności niespełna rocznych papierów takich emitentów jak Kruk, Ghelamco czy Best, dziś obligacje tych samych spółek oferują nawet 5 proc. rentowności brutto i nie jest to ostatnie słowo. Kalkulacje oparte są na oprocentowaniu w bieżącym okresie odsetkowym i na podniesionym oprocentowaniu w kolejnych okresach, przy czym w ich przypadku uwzględniana jest bieżąca (z 4 stycznia) stawka WIBOR.
Jeśli WIBOR wzrośnie, zanim prezentowane obligacje wejdą w nowe okresy odsetkowe, ostateczna rentowność będzie wyższa niż zaprezentowana. Wydaje się to bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Z drugiej strony obligacje z krótkimi terminami wykupu mogą wybierać inwestorzy o konserwatywnym nastawieniu. Skutki podnoszenia stóp procentowych w obecnym tempie w powiązaniu z wysoką i dokuczliwą inflacją odcisną wyraźny ślad na rachunkach wyników i bilansach przedsiębiorstw, w tym także emitentów obligacji.
Już obecne stawki oznaczają 7–8-proc. kupony dla większości notowanych na Catalyst serii, a jeśli WIBOR wzrośnie powyżej 4 proc., tak jak przewiduje część ekonomistów, niektórzy emitenci zaczną płacić dwucyfrowe odsetki, a 8–9 proc. stanie się codziennością.