Kluczowe znaczenie ma podaż i cena gruntów. – W miejscowościach okalających metropolie działki są dużo tańsze. W podmiejskich lokalizacjach dominuje popularny segment rynku mieszkań – mówi Wielgo. W metropolii średnią cenę windują bardzo drogie mieszkania premium.
Ceny są bardzo zróżnicowane nie tylko w obrębie aglomeracji, ale i miast. RynekPierwotny.pl podaje, że np. w śródmieściu Warszawy średnia cena nowych mieszkań to ponad 40,9 tys. zł mkw., a na obrzeżach, w takich dzielnicach jak Wesoła, Rembertów, Wawer, Białołęka, średnia wynosi mniej niż 14 tys. zł. W okolicach Warszawy można znaleźć nowe mieszkania średnio poniżej 8 tys. zł (np. w Górze Kalwarii) czy 10 tys. zł (np. w Błoniu). Średnio 11–13 tys. zł za mkw. kosztują lokale w Legionowie, Piasecznie, Pruszkowie. – Na korzyść miejscowości okalających największe miasta przemawia często liczba stosunkowo tanich mieszkań. Np. w Poznaniu było pod koniec grudnia tylko 37 lokali wycenionych na mniej niż 9 tys. zł za mkw., podczas gdy w podpoznańskich miejscowościach ten warunek spełniało 800 mieszkań z ujawnioną ceną – wskazuje Marek Wielgo. – Podobnie jest w pozostałych aglomeracjach, z wyjątkiem Łodzi, gdzie deweloperzy pod koniec ubiegłego roku oferowali ponad 950 mieszkań za mniej niż 9 tys. zł za mkw., a w aglomeracji – niespełna 280.
Większe mieszkania i domy na przedmieściach zyskały w czasie pandemii. Pracujący zdalnie Polacy uciekali z miast w poszukiwaniu dodatkowej przestrzeni (gabinetu do pracy, ogrodu). Dziś część z nich wraca do centrum. Kilkoro klientów, którzy po niespełna pięciu latach życia na przedmieściach zdecydowali się na powrót do miasta, trafiło ostatnio do biura Freedom Nieruchomości Poznań Centrum. – Życie w nawet dobrze skomunikowanej podmiejskiej gminie może oznaczać coraz większe wyzwania. Częstsze dojazdy po przywróceniu pracy w biurze w pełnym wymiarze, brak infrastruktury kulturalnej i społecznej – to główne powody chęci zmiany – wylicza Hanna Morawska z Freedom. – Zwykłe wyjście do kina, na kolację do restauracji czy spotkanie na mieście staje się logistycznym wyzwaniem. A dzieci, zachwycone ogródkiem w czasie pandemii, dziś są często na etapie zmiany szkoły, co oznacza konieczność codziennego transportu do lepszej podstawówki czy liceum.
Przeprowadzka do miasta nie oznacza, jak mówi pośredniczka Freedom, chęci powrotu do tych samych warunków lokalowych. Klienci szukają większych nieruchomości niż te „sprzed pandemii”. – A to wiąże się często z koniecznością zaciągnięcia nowego kredytu i równoczesnej sprzedaży obecnego domu – mówi Morawska.
Blisko do pracy, szkoły, lekarza
Wielgo podkreśla, że powroty do miast nie są nowym zjawiskiem. – Przyczyn jest co najmniej kilka. Na taki ruch decydują się np. osoby, które mieszkanie na przedmieściach traktowały jako tymczasowe rozwiązanie. Po prostu przez jakiś czas nie stać ich było na lokum w wymarzonej lokalizacji. Jednak gdy ich sytuacja materialna się zmieniła, wróciły do miasta, np. żeby korzystać z atrakcji, które ono oferuje, albo żeby nie tracić czasu na dojazd do pracy i dowożenie dzieci do szkoły – wyjaśnia. – Oczywiście, wśród powracających są też tacy, którzy zbyt pochopnie podjęli decyzję o przeprowadzce na obrzeża. Miało być „sielsko i anielsko”, ale dojazdy do pracy okazały się zbyt uciążliwe i kosztowne. Powrót do miasta może być dobrym rozwiązaniem np. dla seniorów, którzy wymagają stałej opieki lekarskiej. Bez gruntownych badań nie sposób jest jednak ocenić, czy zjawisko powrotów do miast przybiera na sile.