Platforma Obido.pl pomaga szukać mieszkań w ofertach deweloperów na podstawie preferencji deklarowanych przez użytkowników. Czy macie na oku nowy biznes, skoro rynek mieszkaniowy czeka zapaść?
To dosyć odważne słowa. To prawda, że na rynku jest trudno – każdemu. Tym, którzy chcą kupić mieszkanie, i tym, którzy chcą budować: inwestorom indywidualnym i deweloperom. Największym problemem są bardzo dynamiczne i nieprzewidywalnie rosnące koszty materiałów budowlanych i robocizny.
Sprzedaż na rynku pierwotnym spada, w I kwartale spadki sięgały 30–40 proc., ale i dwa lata temu, kiedy uderzyła pandemia, wieszczony był armagedon na rynku mieszkaniowym i spadek cen o 30 proc. – tymczasem latem rynek odbił, a ceny dalej rosły. Teraz również mamy czas wyczekiwania spowodowany kilkoma czynnikami, począwszy od niepewnej sytuacji związanej z pandemią na początku tego roku, po wybuch wojny w Ukrainie pod koniec lutego. Ludzie wcisnęli pauzę, bo trudno było przewidzieć, czy konflikt przeniesie się do Polski, trudno było ocenić skutki gospodarcze dla Polski i świata. Kolejny czynnik to stopy procentowe. Ludziom trudno kalkulować, czy będzie ich stać na spłatę raty. Jeśli dziś rata ma wynosić 3 tys. zł, ale za rok może 4 tys., może 4,5 tys., trudno decydować się na zaciągnięcie zobowiązania. Widzimy więc spadek popytu na kredyty, mieszkań sprzedaje się mniej – nie jesteśmy jednak w stanie powiedzieć, jak długo będzie to trwało. Żyjemy w takich czasach, kiedy wszystko jest bardzo nieprzewidywalne. Jak i kiedy zakończy się wojna, co się stanie z milionami uchodźców, którzy przybyli do Polski, co z kosztami i dostępnością materiałów budowlanych – kłopoty z łańcuchami dostaw ma przecież bardzo wiele branż.
Jestem jednak daleki od myślenia, że czeka nas zapaść. Na każdym rynku są górki i dołki. W mieszkaniówce mieliśmy lata bardzo dynamicznych wzrostów i cen, i sprzedaży. To całkiem normalne i zdrowe dla rynku, że przychodzi czas uspokojenia i spadków. Gdyby sprzedaż poszła w dół o 70 proc., rzeczywiście moglibyśmy mówić o zapaści. O ile na giełdzie wszystko widać praktycznie na żywo, o tyle na dane z rynku mieszkaniowego trzeba czekać: napływają z opóźnieniem, np. sprzedaż w ujęciu kwartalnym.