Ponad rok od wybuchu pandemii przed hotelarzami mnóstwo wyzwań

Przyszłość, ta najbliższa i dalsza, jest uzależniona od rozwoju sytuacji z covidem i związanych z tym decyzji administracyjnych. Ponadto właściciele obiektów są uzależnieni od polityki prowadzonej przez inne państwa.

Publikacja: 12.07.2021 05:10

Agata Janda, dyrektor ds. doradztwa hotelowego w JLL.

Agata Janda, dyrektor ds. doradztwa hotelowego w JLL.

Foto: materiały prasowe

Od maja hotele znów działają, najpierw mogły udostępniać 50 proc. miejsc, a od końca czerwca 75 proc. plus osoby zaszczepione. Mamy sezon wakacyjny, który w 2020 r. był udany dla hoteli turystycznych, ale jest i wizja kolejnej fali i powrotu restrykcji. Hotelarze wciąż mają pod górkę.

Martwy przepis

– Odmrażanie gospodarki to bardzo dobra wiadomość dla sektora hotelowego, szczególnie biorąc pod uwagę to, jaki jest apetyt na wyjazdy wśród polskich klientów – ocenia Agata Janda, dyrektor ds. doradztwa hotelowego w JLL. Przyznaje, że branża hotelowa wyszła z kolejnego lockdownu bardzo poturbowana od strony przychodowej i kosztowej.

– Jej przyszłość, ta najbliższa i dalsza, jest uzależniona od rozwoju pandemii i związanych z nią decyzji administracyjnych. Ponadto hotelarze są uzależnieni od polityki prowadzonej przez inne państwa. Restrykcje wyjazdowe wprowadzone np. przez Wielką Brytanię bardzo dotknęły Krakowa, miasta silnie uzależnionego od tego rynku. W Gdańsku brakuje gości z Norwegii. Nie ma aż tylu połączeń samolotowych, a w miastach nie widać autokarów z wycieczkami. W hotelach wciąż dominują turyści rodzimi – mówi Janda. – Goście rezerwują pobyty dużo później niż przed pandemią. Rezerwacja zwykle wpada do systemu na kilka dni przed przyjazdem i na innych niż wcześniej zasadach. Goście oczekują znacznie większej elastyczności przy dokonywaniu zmian w rezerwacji bądź przy jej anulowaniu. To wprowadza dodatkowe obciążenie z punktu widzenia planowania biznesu – dodaje.

Dla hotelarzy coraz trudniejsza staje się również sytuacja z pracownikami. Pandemia spowodowała duży odpływ personelu. W sytuacji niepewności rynkowej, zamykania i ponownego otwierania hoteli wielu pracowników zmieniło branżę. Znalezienie nowych jest trudne i będzie coraz bardziej kosztowne, szczególnie biorąc pod uwagę planowany od przyszłego roku wzrost minimalnego wynagrodzenia. Być może będziemy obserwować napływ pracowników z Azji.

– Te czynniki sprawiają, że niektórzy hotelarze będą zmuszeni podnieść ceny, i nie ma to nic wspólnego z „odkuwaniem się", tylko z utrzymaniem się na rynku. Warto zatem podejść do pewnych zmian ze zrozumieniem – podkreśla Janda.

Reklama
Reklama

Ekspertka zauważa, że utrzymuje się polaryzacja w branży: lepiej radzą sobie hotele turystyczne niż miejskie. Przy czym w maju i czerwcu nawet w miejscowościach turystycznych i tak większość rezerwacji obejmowała weekendy, a nie dłuższe pobyty. Można oczekiwać, że w trakcie wakacji sytuacja zmieni się na lepsze. – Ruch w hotelach miejskich powoli rozkręca się wakacyjnie, do miast wracają wydarzenia kulturalne, koncerty, spotkania. Popyt w hotelach miejskich to jednak przede wszystkim ruch turystyczny, a nie biznesowy. Bardzo brakuje gości korporacyjnych, ale w obliczu groźby kolejnej fali na razie trudno przewidywać, aby korporacje od września uruchomiły podróże służbowe – przyznaje Janda.

Czy złagodzenie restrykcji z końcem czerwca znacząco poprawi sytuację hotelarzy?

– Dla hotelarzy i dla ich biznesów absolutnie kluczowe jest to, aby maksymalnie wykorzystać czas wakacji, kiedy przypadków zachorowań jest naprawdę niewiele i kiedy panuje bardzo wzmożony ruch turystyczny. Dlatego branża apeluje o całkowite zniesienie restrykcji – mówi Janda i zwraca uwagę na istotny aspekt. – Choć obecne obostrzenia pozwalają na rezerwacje do 75 proc. obłożenia i nie obejmują osób zaszczepionych, to dla hotelarzy jest to bardzo trudny przepis, bo de facto nie mogą pobierać i przechowywać danych wrażliwych. Ale nawet pomijając tę kwestię, istotą branży hospitality jest gość i jego komfort. Hotelarze nie czują się dobrze, narzucając gościom okazanie paszportu covidowego. Jestem wielką zwolenniczką szczepień, ale rozumiem hotelarzy, którzy uważają, że to nie ich rolą powinno być takie legitymowanie gości – podkreśla ekspertka.

Adaptacja, nie rezygnacja

Spodziewano się, że rynkowe turbulencje spowodują wycofywanie się części właścicieli z biznesu. Czy dochodzi do takich sytuacji? – W tym roku na rynku wydarzyła się jedna duża transakcja – sprzedaż hotelu Regent w Warszawie, ale nie było to pokłosie pandemii, tylko wieloletnich problemów tego obiektu. Poza tym nie było żadnych spektakularnych transakcji. Od mniej więcej roku na rynku króluje kapitał oportunistyczny, który poszukuje hoteli, ale dysproporcja pomiędzy oczekiwaniami cenowymi kupujących i sprzedających jest jak na razie ogromna. Ci pierwsi oczekują, że obecne ryzyko rynkowe będzie odpowiednio odzwierciedlone w cenie, a ci drudzy nie chcą się na to zgodzić – mówi Janda. Dodaje, że dla instytucjonalnego kapitału ważna jest skala obiektu, bo ma ona przełożenie na efektywność operacyjną hotelu i na możliwość pozyskania międzynarodowej marki. Inwestorzy poszukują raczej obiektów powyżej 100 pokoi, a tego typu hoteli nie ma w Polsce więcej niż 20 proc. Poza tym ponad 85 proc. obiektów jest w rękach prywatnych, a takim właścicielom dużo trudniej podjąć decyzję o sprzedaży, bo ma ona często wymiar emocjonalny, a nie tylko komercyjny.

– Dopiero gdy pandemia się uspokoi, będzie można znów przygotowywać miarodajne prognozy finansowe dla hoteli. Wtedy do gry wrócą inwestorzy akceptujący niższy poziom ryzyka oraz finansowanie bankowe – prognozuje Janda.

Jak zatem rysuje się przyszłość hoteli? – Cały rynek nieruchomości reaguje na zmiany naszego stylu życia, oczekiwań i nawyków. Hotele też adaptują się do nowej rzeczywistości. Pandemia i związana z nią praca hybrydowa już wygenerowały nowy typ gościa. Na przykład w Europie sieć CitizenM zaproponowała abonament, w ramach którego za 500 euro miesięcznie otrzymuje się trzy noce w hotelu dla gości, którzy teraz przyjeżdżają do biura firmy tylko kilka razy w miesiącu. Widzimy też duży wzrost pobytów w ramach odpowiednika home office. Wydaje się zatem, że przyszłość to już nie tylko pobyty stricte turystyczne lub stricte biznesowe, ale ich łączenie i przenikanie się. W innym kształcie i formacie, ale rynek hotelowy wróci. Jego fundamenty są silne, bo podróżować nie da się zdalnie – podkreśla Janda.

Nieruchomości
Wielka transakcja PRS wzbudziła wielkie emocje
Nieruchomości
Ghelamco sprzedało warszawski biurowiec Vibe
Nieruchomości
Heimstaden dobrze zarabia na najmie w Polsce, ale i tak sprzedaje część mieszkań
Nieruchomości
Polskie nieruchomości przegrały z czeskimi. Czy inwestorzy wrócą nad Wisłę?
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Nieruchomości
Trójmiasto zdominowało rynek mieszkań premium. Ta część rynku też nie ma lekko
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Reklama
Reklama