To m.in. efekt aktywności banków w reklamowaniu tego kanału dostępu. Klienci bankowości mobilnej są znacznie bardziej aktywni niż użytkownicy bankowości internetowej. Tych ostatnich przynajmniej raz w miesiącu loguje się do systemu raptem połowa, mobilnych – ponad 80 proc.
Kiedyś zachętą do korzystania z bankowości w telefonie były lokaty mobilne, kuszące wyższym niż w przypadku tradycyjnych depozytów oprocentowaniem. Obecnie innych zachęt jest tak wiele – przede wszystkim ciągły rozwój takich aplikacji, do których banki wprowadzają coraz to nowe możliwości, bezsprzeczna korzyść z ich używania, jaką jest dostęp do banku z każdego miejsca i o każdej porze – że banki jakby o takich depozytach zapomniały.
Mobilne lokaty mają ograniczenia takie jak w przypadku promocyjnych depozytów – niską kwotę maksymalną, na ogół 10 tys. zł (tylko w BZ WBK 20 tys. zł), są poza tym nieodnawialne. Wyjątkiem jest Bank Millennium. Oprocentowania też nie powalają – maksymalnie jest to obecnie 3 proc. Oczywiście jest to oferta tylko dla posiadaczy konta osobistego – do niego bowiem przypisana jest mobilna aplikacja.
Zapewne dostrzegając ułomności lokat, Santander Bank Polska (jeszcze jako BZ WBK) wprowadził Mobilne Konto Oszczędnościowe. W promocji oprocentowanie (do 100 tys. zł) wynosiło 2,7 proc. Niestety, promocja się skończyła i obecnie oprocentowanie jest minimalne: 0,4 proc. Inne banki po prostu uruchomiły mobilny dostęp do swoich kont.