Dla porównania na koniec 2016 r. było 530,6 tys. takich umów. W ostatnich latach ubywało ich o blisko 7 proc. rocznie.
Wartość tych kredytów wynosiła według BIK blisko 111 mld zł, czyli zmalała przez rok o 13,6 mld zł. Od 2012 r. kredyty te nie są już udzielane na masową skalę, największy dług frankowy był w 2011 r. – 163 mld zł. Oprócz tych hipotek są jeszcze te nominowane w euro o wartości około 23 mld zł. Złotowe kredyty mieszkaniowe warte są już 266 mld zł (przez rok przybyło ich o 26 mld zł).
– Spadek wartości kredytów spłacanych w szwajcarskiej walucie spowodowany jest z jednej strony niższą wartością kursu franka szwajcarskiego, która na koniec czerwca wynosiła 3,77 zł (spadek o 0,10 zł przez rok – red.), a z drugiej solidną spłatą zobowiązań – mówi dr Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK. Dodaje, że wpływ na jakość portfela frankowego mają niskie stopy procentowe oraz wzrost poziomu wynagrodzeń.
BIK zwraca uwagę, że walutowe kredyty hipoteczne cechują się niskim poziomem szkodowości. Jakość kredytów zaciągniętych we frankach szwajcarskich jest lepsza od złotowych. – Prawdopodobnie stało się tak dzięki realizacji przez banki rekomendacji KNF z 2006 r. nakazującej stosowanie przez nie rygorystycznych zasad oceny zdolności kredytowej przy udzielaniu kredytów walutowych – mówi Topiński.
Z danych BIK wynika, że tylko 2,3 proc. kredytów udzielonych we frankach okazało się straconymi, czyli zostały przekazane do windykacji, sprzedane bądź pozostają w portfelach jako opóźnione powyżej 90 dni. W przypadku kredytów mieszkaniowych udzielonych w złotych odsetek ten jest wyższy i wynosi 2,8 proc. – podsumowuje Topiński.