Klimat wokół dolara i nastroje na giełdach w USA i Europie mocno pogorszyły obawy o stan największej gospodarki świata, wywołane bardzo niepokojącymi sygnałami płynącymi z rynku nieruchomości. O 33% niższy niż przed rokiem wynik Countrywide Financial, firmy działającej w sektorze pesymistycznie nastroił inwestorów. Zarządzający jednego z amerykańskich funduszy powiedział, że może dojść do kryzysu w segmencie obligacji wysokodochodowych. Rynkowi gracze, uświadomiwszy sobie, że znajdujemy się w pobliżu rekordowych poziomów przystąpili do masowej wyprzedaży akcji.. Ciąg dalszy aprecjacji jena zmusił inwestorów do zamykania pozycji opartych o "carry trade", co tylko powiększyło spadki. Wydarzeniom tym nie towarzyszył tradycyjny w takich sytuacjach spadek eurodolara, gdyż ewentualne dalsze spowolnienie wzrostu gospodarczego USA nie jest dobrą wiadomością dla "zielonego". Słowa członka ECB, Starka o konieczności kontynuacji zacieśniania polityki pieniężnej nie przyczyniły się zbytnio do wzrostu wartości wspólnej waluty, gdyż główny ekonomista banku jednocześnie jako pierwszy z przedstawicieli ECB stwierdził, ze silna wspólna waluta jest szkodliwa dla eksporterów. Dziś publikowane będą dane z amerykańskiego sektora nieruchomości - sprzedaż nowych domów na rynku wtórnym w czerwcu. Oczekiwania są pesymistyczne (5,78 mln), więc wynik w okolicach prognoz nie powinien zbytnio zachwiać dolarem. Nieco zamieszania wieczorem wywołać może Beżowa Księga FED. Z uwagi na fakt, że jen wciąż zyskuje możemy, oczekiwać, że ten ruch w końcu znajdzie odbicie w notowaniach głównej pary walutowej, która po raz kolejny przebiła linię trendu średnioterminowego wzrostowego (ok.1,3820-1,3825 USD). Przekroczenie wsparcia na 1,3790 - 1,3795 USD skutkować powinno kontynuacją spadków w okolice 1,3745 - 1,3750 USD. Jak do tej pory poziom ten trzymał się, jednak nieźle i prawdopodobne jest, że w sytuacji, kiedy publikowane są złe informacje zza Oceanu i zbliża się ogłoszenie danych o PKB, inwestorzy wstrzymają się jeszcze z otwieraniem krótkich pozycji, zaś EUR/USD pozostanie dziś w konsolidacji 1,3790-1,3830 USD.
Rodzima waluta straciła wczoraj wyraźnie na wartości i dziś ten ruch jest kontynuowany. Tak jak oczekiwaliśmy, nerwowość na giełdach, umocnienie jena oraz wyraźnie pogarszający się klimat wokół rynków wschodzących biorą górę nad ostatnimi proinflacyjnymi publikacjami (bazowy CPI, sprzedaż detaliczna, bezrobocie). Utwierdzenie się inwestorów w przekonaniu, że RPP nie podniesie dziś stóp i z takim ruchem wstrzyma się być może do końca wakacji nie działa dobrze na złotego. Nie ratuje go bliskość dzisiejszego posiedzenia Rady, gdyż jedna podwyżka jest już zdyskontowana w kursach, zaś waga wydarzeń na rynkach międzynarodowych jest tak duża, że czynniki krajowe schodzą na dalszy plan. Gdyby los umacniającego się jena podzielił także dolar, to skala deprecjacji złotego mogłaby znacząco się zwiększyć. Dorzućmy do tego jeszcze przedłużający się polityczny pat i informacje m.in. Naszego Dziennika nt. rzekomych przedterminowych wyborów 30 września, aby mieć pełen obraz niekorzystnej konstelacji, w jakiej znalazła się nasza waluta. Wprawdzie zmiana na szczytach władzy może okazać się per saldo korzystna dla gospodarki, jednak widmo kilkumiesięcznego przestoju w pracy administracji, która powinna zajmować się absorpcją środków z UE oraz przygotowywaniem do EURO 2012, w średnim terminie może osłabić złotego. Warto zwrócić uwagę na sytuację EUR/PLN, którego wykres powoli zbliża się do linii trendu spadkowego (ok. 3,8150 PLN). Ewentualne sięgnięcie tego poziomu jest jeszcze dosyć odległe, jednak przebicie go oznaczałoby bardzo znaczące osłabienie naszej waluty. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest jednak na chwilę obecną umiarkowane. Dziś powinniśmy obserwować dalsze osłabienie złotego w kierunku 3,7950 PLN i 2,75 - 2,7550 PLN. Później spodziewać się możemy odreagowania ruchu, przed kolejnym atakiem na te opory. O 8.45 za euro płacono 3,7840 PLN, dolar kosztował 2,74 PLN.
Sporządził:
Kamil Gaworecki
Makler Papierów Wartościowych