Komentarz poranny

Publikacja: 30.08.2007 08:44

Patrząc na wczorajsze notowania w USA można sobie zadać tylko pytanie, a

gdzie te zagrożenia, które zdecydowały wg komentatorów o pesymizmie

graczy? Czy nikt już nie boi się spadających cen nieruchomości? Nikt nie

obawia się niskiego zaufania konsumentów? Wreszcie, nikt nie obawia się

nastawienia FOMC na walkę z inflacją? Przecież to były koronne argumenty

za przedwczorajszą zniżką cen. Argumenty, które nie zniknęły w ciągu

jednego dnia.

Komentowanie sesji to niezbyt wdzięczna praca. Głównie dla tych, którzy

mają ambicje znaleźć powód każdej zmiany. Nawet, gdyby była ona

najmniejsza. Tym bardziej, gdy jest ona znaczna, tak jak w ostatnich dwóch

dniach. Każdy, kto dłużej obserwuje rynek jest świadom, że nie każda

zmiana cen jest łatwa do opisania. Owszem przedwczorajsze spadki cen miały

miejsce po opublikowaniu słabego wskaźnika nastrojów, czy informacji o

spadku cen nieruchomości, ale nie były to dla rynku informacje nowe, a

tylko na takie on reaguje. Komentatorzy często omijają wielkim łukiem

zagadnienie emocji. Powód jest prosty. Tego nie da się przewidzieć, a to

burzy układankę przyczynową-skutkową, za jaką ma podobno uchodzić rynek.

Zapomnijmy na razie o tych zmianach. Warto tylko pamiętać, że wtorkowa

przecena niemal w całości została wczoraj odrobiona, co może nam pomóc na

początku dnia. Później ponownie będziemy skupieni na sobie aż do chwili

publikacji kolejnych danych makro. O 10:00 poznamy szacunek dynamiki

polskiego PKB w II kw. bieżącego roku. O 14:30 poznamy pierwszą rewizję

wstępnych danych o dynamice PKB w USA. Wraz z nim pojawią się oczywiście

miary zmian cen, a jako że dziś czwartek, opublikowana zostanie także

liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. O 16:00 pojawi się

kolejny raport o cenach domów i może tym razem nie będzie zaskoczenia tym,

że ceny domów w II kw. spadły.

Rynek ma szansę rosnąć i to mimo wczorajszej podwyżki stóp procentowych.

Niewielu było tą decyzją zaskoczony, a do tej elitarnej grupy zaliczają

się sam Premier oraz wicepremier minister finansów. Stąd właśnie ta

elitarność. Prof. Gilowska z zafrasowaniem na twarzy oznajmiła wczoraj, że

podwyżka stóp wymusi zmianę założeń budżetu na przyszły rok. Byłoby

fatalnie, gdyby do tej zmiany miało dojść dopiero teraz. Mam nadzieję, że

polityka nie sięga aż tak daleko i założenia już powoli były zmieniane.

Retoryka retoryką, ważne jak zostaną one zmienione. Rząd ma ambitne plany

podniesienia płac w sferze budżetowej i przedłużenia obecnego systemu

przechodzenia na wcześniejsze emerytury. To będzie kosztować, a teraz

trzeba będzie jeszcze zwiększyć planowane wydatki na obsługę długu. Niech

się pani minister modli, by złotówka nie osłabła za bardzo, bo dojdzie

jeszcze wzrost kosztów kursowych przy obsłudze długu zagranicznego.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów