[srodtytul]Nie ma tego złego...[/srodtytul]
Mnogość zarzutów pod adresem amerykańskiej metody badania kondycji sektora finansowego wyjaśnia, dlaczego Unia Europejska obrała inną drogę. Jej wyróżnikiem jest to, że potrzeby kapitałowe europejskich banków pozostaną tajemnicą nadzoru. Jest niemal pewne, że takie podejście spotka się z ostrą krytyką, tym bardziej że, według większości szacunków, instytucje finansowe Starego Kontynentu od powrotu do zdrowia dzieli większy dystans niż banki po drugiej stronie Atlantyku.
Biorąc pod uwagę rządzącą rynkami finansowymi psychologię, z dwojga złego lepsze jest ujawnienie podkoloryzowanych wyników testów wytrzymałościowych niż ich całkowite zatajenie. Wygłodniali wskutek bessy inwestorzy mniejszą uwagę zwracają na wątpliwości sceptyków niż na pozytywne sygnały. Nawet jeśli rzeczywiste potrzeby kapitałowe banków są nieco większe, wiara inwestorów, że jest inaczej, na zasadzie samospełniającej się przepowiedni może banki zdecydowanie wzmocnić. Choćby z tego powodu, że czarny scenariusz założony w audycie Fedu przewidywał powrót na Wall Street zawirowań o skali porównywalnej do paniki po upadku banku Lehman Brothers. Optymizm inwestorów może sprawić, że ten punkt scenariusza akurat się nie zrealizuje.
[ramka][b]Testy wytrzymałościowe banków w Europie[/b]
Polskie banki, podobnie jak wszystkie europejskie, poddane zostaną testom wytrzymałościowym, które organizuje Komitet Europejskich Organów Nadzoru Bankowego (CEBS). Regulatorzy z poszczególnych państw (w naszym przypadku Komisja Nadzoru Finansowego) zbadają kondycję podlegających im instytucji finansowych, stosując metodologię, scenariusze rozwoju sytuacji gospodarczej w UE i kryteria wypłacalności ustalone przez CEBS. Wyniki testów na szczeblu krajowym zostaną następnie zagregowane i we wrześniu w takiej formie zapozna się z nimi unijny Komitet Ekonomiczno-Finansowy (EFC), tworzony przez przedstawicieli ministerstw finansów i banków centralnych państw członkowskich UE. Oznacza to, że europejskie testy wytrzymałościowe będą raczej miały na celu zidentyfikowanie odporności na zawirowania unijnego sektora bankowego jako całości, niż ustalenie potrzeb kapitałowych poszczególnych banków. Zarówno ich rezultaty, jak i przyjęte na ich potrzeby założenia pozostaną tajemnicą nadzoru.Nawet jednak gdyby potrzeby kapitałowe polskich banków zostały ujawnione, zapewne obyłoby się bez niespodzianek. Na tle europejskich konkurentów, nasze instytucje finansowe wciąż wyglądają na okazy zdrowia. Wprawdzie w raporcie oceniającym sytuację krajowych pożyczkodawców na zakończenie I kwartału KNF podkreśla, że silny spadek aktywności gospodarczej zwiększył ryzyko działalności polskiego sektora bankowego, a słabnąca dynamika akcji kredytowej, wojna ofertowa w segmencie depozytów oraz znaczne odpisy od aktywów (przede wszystkim związane ze wzrostem odsetka zagrożonych kredytów oraz walutowymi transakcjami opcyjnymi) zaciążyły na wynikach banków. Mimo to, zdecydowana większość polskich instytucji finansowych pozostała w pierwszych miesiącach roku rentowna, a ich współczynniki adekwatności kapitałowej utrzymały się na "zadowalającym" poziomie. Średni współczynnik wypłacalności w sektorze bankowym na koniec marca wynosił 11,2 proc., tyle samo, co pod koniec 2008 r. KNF konkluduje, że "sytuacja sektora bankowego w I kwartale br. pozostawała stabilna".[/ramka]
[ramka][b]Adam C. Barkstrom - Analityk ds. banków w Sterne Agee & Leach, Richmond, Wirignia
Rynek nie zaakceptuje ukrywania kondycji banków europejskich [/b]
Nie zgadzam się, że testy wytrzymałościowe były zbyt łagodne. Założenia wydają mi się dość surowe, zwłaszcza te dotyczące strat na kredytach. Rezerwa Federalna oraz Departament Skarbu przyjęły, że będzie to jednorazowe przedsięwzięcie, więc scenariusz makroekonomiczny musi być dość surowy. Lepiej bowiem, żeby banki musiały pozyskać nieco więcej kapitału niż ostatecznie będą potrzebowały, niż gdyby miały pozostać niedokapitalizowane. Z drugiej strony, niektórym instytucjom wyraźnie to zaszkodziło. Wystarczy spojrzeć na banki SunTrust czy Regions Financial, których notowania po testach wytrzymałościowych mocno zniżkowały.W większości przypadków reakcja inwestorów była jednak entuzjastyczna. Wynikało to z faktu, że tuż przed badaniami odporności banków, inwestorzy trzymali dużo wolnej gotówki i chcieli ją gdzieś ulokować. Sektor finansowy wydawał się atrakcyjny, powszechnie bowiem oczekiwano, że notowania banków sięgnęły już dna. Z tego powodu takie instytucje, jak Wells Fargo, Bank of America, BB&T były w stanie wyemitować ogromną ilość nowych akcji. Jednak rynek już się nasycił nowymi papierami. Mam wrażenie, że obecnie wycena akcji banków nie jest już atrakcyjna. Nie jestem też przekonany, że banki nie będą miały już żadnych problemów. Bankructwo dużych instytucji nie wchodzi co prawda już w grę, ale małe regionalne banki, których Fed nie przebadał, stanowią wciąż zagrożenie. Początkowo uważałem, że nie należy publikować wyników testów. Gdy jednak Fed zapowiedział, że to zrobi, nie mógł już się wycofać. Zasadniczo więc preferuję dyskretne podejście Unii Europejskiej, ale teraz, po ujawnieniu rezultatów w USA, wątpię, aby rynki zaakceptowały ukrywanie kondycji banków europejskich.
[b]Paul Ashworth - starszy ekonomista, Capital Economics, Toronto
Testy miały zarówno poprawić nastroje, jak i znaleęć słabe punkty [/b]
Amerykańskie testy wrażliwości zostały opracowane i wykonane specjalnie w ten sposób, by polepszyć nastroje inwestorów. I to się udało. Chociaż sytuacja gospodarcza USA nie poprawiła się znacząco, wielu ludzi zaczęło wierzyć, że zbliżamy się już do końca kryzysu. Myślę jednak, że określanie metodologii przyjętej podczas przeprowadzania testów wrażliwości jako zbyt łagodnej dla banków to nieporozumienie. Fed i Departament Skarbu rzeczywiście chciały zidentyfikować zagrożenia czające się wewnątrz systemu bankowego. I chciały też zapobiec ewentualnym przyszłym problemom z pożyczkodawcami. W testach wrażliwości badano odporność banków na pogorszenie warunków makroekonomicznych w USA. Głębsza recesja często oznacza również większy odsetek niespłacanych pożyczek. I właśnie to stanowi obecnie największe zagrożenie dla banków. Tak jak wcześniej poniosły one ogromne straty z powodu spadku wartości instrumentów finansowych, tak w bliskiej przyszłości mogą tracić znaczne sumy na złych długach. Testy pokazały zaś, że istnieją szanse na uniknięcie tego negatywnego scenariusza. Musimy jednak pamiętać, że rzadko kryzysy przebiegają zgodnie z wcześniejszymi prognozami. Wiele czynników może spowodować pogorszenie kondycji sektora bankowego.[/ramka]