Wczorajsza przecena przybrała spore rozmiary, co podniosło poziom emocji zarówno graczy, jak i części komentatorów. Mamy więc komentarze w stylu „Potężna wyprzedaż na GPW” wraz z pytaniem „droga do dalszych spadków otwarta?”. Cóż, sygnał faktycznie się wczoraj pojawił, ale na razie trudno mówić o poważnej zmianie. Gracze średnioterminowi w okolicy 1880 pkt. mieli prawo pozbyć się pozycji i zachować neutralne nastawienie do rynku. Gracze krótkoterminowi mogli nawet zagrać na spadek cen. Obie jednak grupy mają świadomość, że spadek cen może zakończyć się już dziś w okolicy konsolidacji z maja. Wtedy należałoby szukać okazji do powrotu do optymizmu. Zatem droga do spadków może i jest otwarta, choć te spadki nie muszą być zbyt wielkie.

Zajmijmy się zatem pierwszą częścią przytoczonego tytułu komentarza. Czy wczoraj mieliśmy do czynienia z potężną wyprzedażą? Ja mam tu potężne wątpliwości. Przypomnijmy, że obrót na wczorajszej sesji był faktycznie niewielki. Znaczna jego część została wygenerowana już w końcowych minutach dnia, a więc nie w trakcie spadków. Przypomnę, że kwadrans przed 16:00 obrót wynosił 550 mln złotych, a więc łatwo obliczyć, że za spadek cen odpowiada podaż o wartości ok. 275 mln złotych. To ma być potężna wyprzedaż? Owszem, później doszło niespełna 200 mln złotych podaży, ale zauważmy, że wpływ na ceny był tu już znikomy, a więc popyt z przyjemnością tą podaż przejął. Dla mnie wczorajsze notowania nie były tak dramatycznie słabe. Sama zmiana cen bowiem nie jest podstawą do oceny sytuacji na rynku. Ją należy budować na bazie zmian wielkości popytu i podaży, a wygląda na to, że wczorajsza przecena to raczej wynik cofnięcia kupujących niż poważnego wysypywania papierów.

Wniosek z tego jest taki, że nastroje zdecydowanie się pogorszyły, ale podstawy do tego pogorszenia są nieco naciągane. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że zdaniem części serwisów głównym czynnikiem odpowiedzialnym za przecenę była zmiana, a właściwie obniżenie prognoz dotyczących gospodarki światowej dokonane przez Bank Światowy. Pytanie brzmi, czy ta obniżka to sygnał, że ostatnio odnotowywane oznaki poprawy są przez BŚ kontestowane, czy też prognoza BŚ to ostatni i spóźniony element szeregu obniżek prognoz dokonanych kilka miesięcy temu przez wiele innych podmiotów i instytucji. Poza tym, nie przesadzajmy, w końcu to jest tylko prognoza, a nie przepowiednia przyszłości.