Przebieg wczorajszej sesji sugeruje, że rynek w znacznie większym stopniu reaguje na dane złe niż dobre. To szczególne wyczulenie na pesymistyczne wieści to jakby szukanie pretekstu do tego, by mocniej obniżyć ceny. Mocniejsze obniżenie cen oznacza jedno - test poziomu dolnego ograniczenia konsolidacji. Czy zatem, by do tego testu doszło, potrzebny jest pretekst? Zachowanie cen na wczorajszej sesji nie było jednoznaczne. Przez większość dnia utrzymywane były niewielkie plusy w stosunku do poziomu zamknięcia notowań z poniedziałku.

Niewielki zakres wahań wskazywał na wstrzymanie się podaży z dalszym obniżaniem cen, ale równocześnie ujawniał bierność popytu wobec oczekiwań posiadaczy długich pozycji na próby negacji ostatnich spadków. Wąskie wahania na wykresie przekładają się na płytką korektę, która sugeruje raczej kontynuację wcześniejszego ruchu. W tym przypadku spadku cen.

Bykom nie pomogły lepsze od prognoz dane z Niemiec. Tamtejszy indeks nastrojów inwestorów zanotował kolejny wzrost swojej wartości, ale nie spotkało się to z zainteresowaniem kogokolwiek poza serwisami, które rozpływały się w zachwytach nad tym, co same rynki zignorowały.

O 14 pojawiły się dane o dynamice wynagrodzeń w sektorze polskich przedsiębiorstw. Ostatnio notowaliśmy powolne wygasanie rocznego tempa wzrostu płac. Teraz oczekiwano, że w porównaniu z poprzednim rokiem średnia płaca wzrośnie o 2,3 proc. Okazało się, że tempo wzrostu było niemal dwukrotnie większe. To pozwala przypuszczać, że sytuacja na rynku pracy w Polsce nie jest może rewelacyjna, i pewnie jeszcze się nieco pogorszy, ale nie jest także na tyle fatalna, by podnosić alarm. To może być też jeden z argumentów, choć należy uznać go za mniej ważny obecnie, za utrzymaniem stóp procentowych na dotychczasowym poziomie. Pół godziny później pojawiły się dane, które nas z tego marazmu wybiły.

Reakcja naszych inwestorów na nieco słabsze od prognoz informacje dotyczące amerykańskiego rynku nieruchomości była bardziej dynamiczna niż samych Amerykanów. Inwestorzy wydawali się mocno przejęci danymi, które tak naprawdę fatalne nie były i nie negują oczekiwań, że sytuacja na rynku nieruchomości w Stanach będzie się stabilizować. Reakcja ta pokazuje jednak, że rynek na słabsze dane jest mocno wyczulony, a więc test wsparcia wydaje się niemal pewny.