Dobre otwarcie to jednak nie wszystko. Poziom tego dobrego otwarcia trzeba będzie utrzymać. Zadaniem popytu na dziś nie jest szybki wzrost cen, ale uporanie się z prawdopodobnie zwiększoną podażą. Jeśli kupującym uda się ta sztuka będzie można wymagać od nich więcej. Czy optymizm jest uzasadniony? Zbyt duży raczej nie. Faktem jest, że ceny wczoraj oddaliły się od poziomu wsparcia i wygląda na to, że dziś ono nie będzie testowane. Nie oznacza to jednak, że sam test jest już niemożliwy. O ile nie ma co dyskutować na wczorajszą końcówką, to przypominam, że nadal jesteśmy w zakresie konsolidacji, a więc właściwie nic się nie zmieniło.
Wczorajsza sesja w Stanach? W gruncie rzeczy nie ma o czym pisać. Buffet straszy rosnącym długiem publicznym Ameryki, no ale przecież to nie nowina. Inna sprawa, że wielu uważa, że ten dług jest mniejszym złem wobec ewentualnych skutków kryzysu. Zwłaszcza społecznych. Inni obawiają się, że mocno ekspansywna polityka budżetowa pociągnie za sobą koszty, które przecież ci amerykańscy podatnicy będą musieli ponieść. To się rozkłada już właściwie nie na lata, ale dekady. Oczywiście przy założeniu, że teraz czeka świat kolejny okres koniunktury. Pytanie, czy gospodarka światowa, a w szczególności amerykańska jest w stanie przeżyć kolejny wstrząs. Przy obecnym poziomie zadłużenia pompowanie kolejnych setek miliardów dolarów stoi pod znakiem zapytania.
Poprawa nastrojów na rynkach światowych to dobra wiadomość dla posiadaczy długich pozycji. Rosnące ceny surowców, a w szczególności ropy nastrojowej są odbierane jako przejaw większego optymizmu wobec perspektyw świata. Jeśli ta poprawa nastrojów będzie nieco bardziej trwała niż jeden dzień, nasz rynek może zyskać kolejną okazję do próby sił na poziomie oporu. I tak jak w lunaparku, raz w górę, raz w dół dopóki któraś ze stron nie ustąpi.