W chwili, gdy my kończyliśmy wczorajsze notowania rynek amerykański tracił na wartości. Na tyle, by straszyć naszych graczy, co było po części przyczyną przeceny, jaka dotknęła nasze spółki w końcówce. Oczywiście swoją rolę odgrywają tu także emocje połączone ze świadomością, że wzrost jest bliski końca. W drugiej części sesji za oceanem nastąpiła wyraźna poprawa, a wcześniejsze minusy na tamtejszych indeksach zniknęły. Powodem było skokowe osłabienie się dolara. Amerykańska waluta w krótkim czasie straciła ponad figurę względem euro. Prze to ceny surowców skoczyły w górę, a za nimi wyceny spółek, które z surowcami mają coś wspólnego. Pytanie skąd ten strzał na dolarze? No właśnie, tu jest problem. Część serwisów nie udaje, że wie i stwierdza po prostu tylko fakt zmiany ceny dolara. Inne, większość, starają się udawać, że wiedzą. Łączą ten fakt z wynikiem aukcji obligacji 7-letnich, jaka wczoraj miała miejsce. Problem w tym, że nikt nie spodziewał się jakiś problemów z objęciem tej emisji. Zatem przyzwoite zakończenie aukcji z popytem ponad dwukrotnie większym od oferty nie powinno wywoływać aż tak poważnej reakcji. Pewnie jeszcze będzie okazja o tym skoku ceny poczytać. Jest dość tajemniczo.
Tajemniczo jest także w związku z dzisiejszą publikacją dynamiki polskiego PKB w II kwartale 2009 roku. Oficjalne oczekiwania mówią o wzroście w tempie 0,5 proc. Niektórzy jednak sugerują, że wynik będzie zbliżony do tego, jaki został zanotowany w I kwartale (0,8 proc.). Okazuje się jednak, że Reutersowi zwierzył się jeden z członków rządu, który stwierdził, że będzie to ok. 1 proc. „Choć trudno w to uwierzyć, będzie to około 1 proc.”. Czy to news? Jeśli uznać 0,8 proc. za wartość „około 1 proc.”, to właściwie nic nowego, bo to już jest kalkulowane. Zaskoczeniem byłby wynik lepszy od 1 proc., ale właśnie dlatego byłby zaskoczeniem,, bo obecnie wydaje się to bardzo mało prawdopodobne.