Reklama

Krucjata przeciwko bonusom

Najbardziej wpływowi zachodnioeuropejscy politycy połączyli siły w walce z bankowymi bonusami. Uważają, że sprzyjają one angażowaniu się pracowników sektora finansowego w nadmiernie ryzykowne transakcje. Chcą więc przeforsować na zaczynającym się dzisiaj szczycie G20 swoje plany nałożenia ograniczeń na te premie. Czy uda im się tego dokonać?

Publikacja: 24.09.2009 08:09

Niemiecka kanclerz Angela Merkel i francuski prezydent Nicolas Sarkozy (pośrodku) będą się starali p

Niemiecka kanclerz Angela Merkel i francuski prezydent Nicolas Sarkozy (pośrodku) będą się starali przekonać prezydenta USA Baracka Obamę do wprowadzenia ograniczeń na zarobki bankowców. W misji tej raczej nie będzie ich sojusznikiem brytyjski premier Gordon Brown.

Foto: Bloomberg

Fala oburzenia przeciwko gigantycznym premiom rozlała się po świecie jesienią zeszłego roku wraz z eskalacją kryzysu finansowego. Opinię publiczną później rozwścieczyło to, że na przykład menedżerowie AIG otrzymali premie za 2008 r. o łącznej wysokości 165 mln USD, pomimo że ich firma w tym czasie omal nie zbankrutowała. Menedżerowie Merrill Lynch otrzymali zaś łącznie 3,6 mld USD premii, tuż przed przejęciem ich instytucji przez Bank of America.

Według opracowania Institute for Policy Studies 30 prezesów największych amerykańskich banków, które dostały pomoc od rządu w ramach programu TARP, zarobiło w zeszłym roku o 37 proc. średnio więcej niż prezesi spółek z indeksu S&P 500. Zgodnie zaś z raportem prokuratora generalnego stanu Nowy Jork Andrew Cuomo w 2008 r. dziewięć największych amerykańskich banków z tej grupy przeznaczyło na bonusy łącznie 33 mld USD. W raporcie tym podkreślono, że premie były często oderwane od kondycji banków. Traktowano je więc bardziej jako przywilej związany ze sprawowaną funkcją niż nagrodę za rzeczywiste zasługi dla firmy.

Pod wpływem fali społecznego oburzenia wiele instytucji zaczęło redukować premie. Niektórzy prezesi, tak jak szefowie Deutsche Banku oraz Credit Suisse, w ogóle z nich zrezygnowali. W lutym podczas spotkania ministrów finansów państw G20 (grupy najbardziej rozwiniętych państw oraz czołowych gospodarek wschodzących) przyjęto bardzo ogólne reguły mówiące jedynie, że duże międzynarodowe banki powinny tę kwestię uporządkować. Sprawa została jednak uregulowana jedynie w niewielkim stopniu. Francuski prezydent Nicolas Sarkozy i niemiecka kanclerz Angela Merkel postanowili więc powrócić do tej kwestii na szczycie G20 w Pittsburgu. Francuski prezydent groził już nawet, że opuści obrady tego spotkania, jeśli sprawa bonusów nie zostanie na nim uporządkowana. Czemu rządom największych europejskich państw zależy teraz na tym zagadnieniu?

[srodtytul]Powrót do dawnej polityki[/srodtytul]

Kwestia premii w sektorze finansowym znowu wywołuje kontrowersje, w znacznej mierze dlatego, że duże banki albo cofają ograniczenia bonusów nałożone wcześniej przez siebie, albo w małym stopniu się z nich wywiązują. Sprzyja tej tendencji ożywienie na rynkach finansowych, które daje menedżerom okazję do wykazania się wynikami. Już w maju bank UBS zaczął się wycofywać z wprowadzonych kilka miesięcy wcześniej ograniczeń premii. Wywołało to duże kontrowersje, gdyż był on wcześniej beneficjentem rządowej pomocy. Bank ten argumentował, że musiał uczynić zarobki bardziej konkurencyjne, by zatrzymać u siebie zdolnych menedżerów.

Reklama
Reklama

W USA wiele banków starało się szybko spłacić pomoc otrzymaną z programu TARP, byle tylko pozbyć się kontroli państwa nad swoimi systemami wynagrodzeń. Goldman Sachs, jedna z pierwszych instytucji, która pozbyła się tego balastu, odłożyła na bonusy za pierwsze półrocze rekordową sumę 11,4 mld USD. Francuski BNP Paribas chciał przeznaczyć na ten cel w drugiej połowie roku 1 mld USD. Po interwencji władz Francji zmniejszył jednak tę sumę o połowę. W Wielkiej Brytanii do polityki przyznawania dużych bonusów powrócił zaś m.in. Barclays.

Szybki powrót banków do tych praktyk wywołał wśród niektórych rządów i niezależnych ekspertów niepokój. Ich zdaniem polityka wynagradzania w instytucjach finansowych może w wyniku tego procesu znów się stać tak patologiczna jak przed upadkiem Lehman Brothers. Czyli, że pracownicy sektora finansowego, by się wykazać w krótkim terminie, zaangażują się w bardzo ryzykowne transakcje, co może wywołać nawrót kryzysu. – Nagły powrót do kultury bonusów w Wielkiej Brytanii powinien uruchomić dzwonki alarmowe, gdyż dowodzi to, że polityczni decydenci nie zdołali wyciągnąć nauki ze światowego kryzysu finansowego – ostrzegał brytyjski ośrodek analityczny Institute for Public Policy Research.

– Jest zdumiony tym, że niektóre instytucje chcą wrócić do dawnych praktyk i podejmują działania, które nie tylko są złe, ale również przeciwskuteczne i oznaczają przedłużenie dawnej kultury bonusów – grzmiał brytyjski premier Gordon Brown.

Rządy Francji i Niemiec argumentują, że ówczesna kultura bonusów premiowała angażowanie się przez menedżerów w nadmiernie ryzykowne transakcje, co poważnie przyczyniło się do wybuchu kryzysu finansowego.– Bonusy będą główną kwestią omawianą na szczycie G20, gdyż jest irytujące, że niektóre banki kontynuują politykę z przeszłości – zapowiedziała kanclerz Merkel.

Proponowanym rozwiązaniem tego problemu jest w opinii europejskich przywódców zwiększona regulacja. Tak więc stałe premie (związane z piastowaniem wysokiego stanowiska) zostałyby zakazane, a wysokość pozostałych bonusów powiązana z wynikami finansowymi banku. Wśród rozważanych pomysłów jest również opóźnienie wypłaty bonusów o kilka lat – tak by nagradzano menedżerów przyczyniających się do długoterminowego rozwoju spółki.

[srodtytul]Transatlantyckie wątpliwości[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Zupełnie inne podejście do kwestii bankowych premii zajmują Stany Zjednoczone. Timothy Geithner, sekretarz skarbu, uważa, że lepszym sposobem na zapobieganie ryzyku jest zwiększenie wymogów kapitałowych dla banków. Kontrolowaniem polityki płacowej instytucji finansowych, które otrzymały rządową pomoc, zajmuje się obecnie Kenneth Feinberg mianowany przez prezydenta Baracka Obamę „carem płacowym”. Opiniuje on obecnie grafik wynagrodzeń dla najlepszych pracowników banków podlegających jego kontroli. Plany regulacyjne „cara płacowego” przewidują obecnie jedynie stworzenie wewnątrz instytucji finansowych niezależnych komisji kontrolujących bonusy.

Daleko bardziej posunięty plan regulacji opracowuje Bank Rezerw Federalnych. Fed chce uzyskać prawo weta w stosunku do polityki płacowej w 5 tys. banków. Korzystać z tej możliwości miałby jednak jedynie wtedy, gdy przyznanie wysokich bonusów będzie zagrażało kondycji finansowej danej instytucji. Fed nie będzie mógł jednak wyznaczać maksymalnej wartości premii, czyli stosować rozwiązania proponowanego przez Sarkozy’ego.

Przeciwny nadmiernej regulacji jest również premier Brown. Brytyjski Urząd Nadzoru nad Sektorem Finansowym (FSA) wprawdzie ogłosił kodeks wynagrodzeń, ale bardzo liberalny. Wiele postulatów rządów Niemiec i Francji (np. powiązanie wysokości bonusów z wynikiem finansowym działu danej instytucji) znalazło się tam jedynie jako ogólne zalecenie niepoparte żadnymi sankcjami.

FSA nie chce zbytnio zaostrzać regulacji, gdyż obawia się, że taka polityka doprowadziłaby do spadku atrakcyjności londyńskiego City jako centrum finansowego. – Debata dotycząca bonusów w Wielkiej Brytanii przebiega następująco: ludzie domagają się głów bankierów zatkniętych na pikach, politycy otwarcie popierają takie wezwania (lub starają się nie stanąć na drodze elektoratowi), odpowiedzialność za znalezienie rozwiązania zostaje przekazana FSA, a szef FSA Lord Turner zapewnia, że robi wszystko, na co mu pozwalają uprawnienia – ironizuje Andrew Hill, komentator „Financial Timesa”.

Przed szczytem G20 powszechnie się więc spodziewano, że Brown w kwestii bonusów stanie po stronie Obamy.

[srodtytul]Dobrowolne ograniczenia[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Z unijnymi wysiłkami mającymi na celu zwiększenie regulacji nad wynagrodzeniami wyraźnie kontrastuje również polityka rządu Holandii. Porozumiał się on z bankami i skłonił je do nałożenia dobrowolnych ograniczeń na bonusy, m.in. niewypłacania premii większych od pensji zasadniczych.

Być może jest to najlepsza droga do rozwiązania tego problemu. Przeszczepienie go na grunt amerykański popierają choćby spółki skupione w organizacji Conference Board (m.in. AT&T, HP, Cisco).Należy jednak pamiętać, że nałożenie nawet najdotkliwszych ograniczeń na premie, nie sprawi, że banki przestaną angażować się w ryzykowne transakcje. Taką opinię wyraził ostatnio choćby Jerome Kerviel, trader, przez którego Societe Generale poniosło 4,9 mld euro straty. – Jeżeli takie reguły zostaną wprowadzone, banki znajdą drogę ich obejścia – przyznał. Warto go posłuchać. Był przecież specjalistą od naginania reguł.

[ramka][b]Problem mniej ważny dla Polski[/b]

Podczas zeszłotygodniowego, nadzwyczajnego szczytu Unii Europejskiej, polski rząd nie zgłaszał sprzeciwów wobec unijnego stanowiska w kwestii bankowych premii przygotowanego na szczyt G20. Premier Donald Tusk stwierdził jedynie, że ewentualne regulacje muszą w jednakowy sposób dotyczyć wszystkich krajów, gdyż w przeciwnym razie naruszone zostałyby zasady uczciwej konkurencji. W naszym kraju problem bonusów nie rozpala opinii publicznej w takim stopniu jak na Zachodzie. Ostrzejsze stanowisko wobec tego problemu zajął jednak Stanisław Kluza, przewodniczący KNF. W lipcu w liście do Związku Banków Polskich ostrzegał, że „sprzeczna ze zdrowymi zasadami zarządzania ryzykiem” polityka wynagrodzeń może być szkodliwa dla banków, ich akcjonariuszy, a także klientów. [/ramka]

Komentarze
Plan pokojowy w centrum uwagi
Komentarze
Bitcoin w tarapatach
Komentarze
Co dalej z hashrate bitcoina?
Komentarze
Ulga na Wall Street, presja na USD
Komentarze
Kierunek jest jeden
Komentarze
Zmienny kupon liczony inaczej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama