Wczorajsza sesja wyraźnie wyróżniała się na tle dwóch poprzednich poziomem aktywności. Tym razem obrót był znacznie większy, co sprawia, że wnioski płynące z zachowania cen są bardziej wiarygodne.Co do samych wniosków to tu wielkich zmian nie ma. Wczorajszym obrotem potwierdzony został fakt słabości rynku akcji. W trakcie sesji popyt próbował podnieść ceny, ale skończyło się to tylko wykreśleniem niezbyt imponującego rozmiarami odbicia. Trudno w takiej sytuacji być optymistą. Słabe zachowanie kupujących zdaje się potwierdzać sygnały, które pojawiły się po wtorkowej sesji, a tym samym sugerujące, że przecena będzie trwała. Można przypuszczać, że będziemy mieli okazję przetestować poziom dołka na 2254 pkt.
Po ostatnim raporcie o stanie rynku pracy w USA u wielu uczestników rynku ten temat to temat ulgi. Skoro tam już zwolnienia wygasają, to tylko czekać, aż pojawi się fala zatrudniania pracowników, która poprawi nastroje konsumentów i podbije popyt wewnętrzny, a tym samym wspomoże amerykański PKB. Taki scenariusz jest i może przyjemny, ale na razie należy go włożyć między bajki. Pomijam tu nieuwzględniony szczegół związany z polityką pieniężną, która zapewne przy takim przebiegu zdarzeń zostałaby zmieniona w kierunku mało przyjemnym dla rynków akcji. Problem w tym, że na razie nie zanosi się, by amerykański rynek pracy miał się szybko odrodzić. Ostrożność w zatrudnianiu nowych pracowników jest widoczna w danych, ale i w ankietach. Co gorsza, dotyczy to także sektora małych i średnich przedsiębiorstw, które zwykle pierwsze dają impuls do poprawy na rynku pracy. Tym razem tak się nie dzieje.
Opublikowany niedawno przez National Federation of Independent Business wskaźnik nastrojów przedsiębiorców nieznacznie spadł o 0,8 pkt do 88,3 pkt. Nie sam spadek wskaźnika jest tu ważny, ale szczegóły raportu, który wskazuje na to, że obecnie nadal jest spora presja na redukcję zatrudnienia i w porównaniu z chęcią zwiększenia liczby etatów jest ona nadal siłą przeważającą. Wnioski są więc proste. Zanim zaczniemy budować optymistyczne scenariusze najbliższej przyszłości, poczekajmy, aż rynek pracy w Stanach choćby się ustabilizuje, co przejawiałoby się we wzroście liczby etatów o ok. 50-100 tys. przez kilka miesięcy. Na razie nam do tego daleko.