Luki w notowaniach kontraktów, czyli co tracimy w wyniku sesji

W ostatnich tygodniach termin "luka podażowa" wiele mówi inwestorom na GPW i to nie tylko tym z rynku kontraktów terminowych. Przez większą część lutego głośno było o tym, iż powstrzymuje ona wzrost cen akcji. To dobra okazja, aby zastanowić się, na ile tego typu fenomeny rzeczywiście wpływają na strategie inwestorów na warszawskiej giełdzie i czy przypadkiem specyfika naszego parkietu nie utrudnia im nieco życia

Publikacja: 18.03.2010 12:54

Luki w notowaniach kontraktów, czyli co tracimy w wyniku sesji

Foto: GG Parkiet

Analiza techniczna (AT) to chleb powszedni ogromnej większości graczy na rynku terminowym. Inwestycje z dźwignią finansową wymagają znajomości jej podstaw nawet od zwolenników analizy fundamentalnej, choćby dla ustalenia momentu wejścia i wyjścia z pozycji. Duża grupa inwestorów podejmuje decyzje tylko i wyłącznie na podstawie AT. Częścią asortymentu narzędzi analityków technicznych są luki. Są to nadzwyczajnie duże zmiany ceny wywołane bądź nieoczekiwanym wydarzeniem (np. zaskakujące dane), bądź przerwą w notowaniach. Typową jest luka weekendowa, kiedy to notowania w poniedziałek rozpoczynają się na innym poziomie, po tym jak do inwestorów napłyną nowe informacje.

Luki mają różne znaczenie, w zależności od tego, w jakim miejscu pojawiają się na wykresie. Zasadniczo wyróżniamy trzy ich rodzaje: startu, ucieczki oraz wyczerpania. Dają one zasadniczo sygnały co do siły ruchu, który obserwujemy na rynku. Warto jednak pamiętać, że to znaczenie powinno wynikać przede wszystkim z faktu, iż dopiero duży skok ceny może doprowadzić do kolejnego spotkania się kupujących ze sprzedającymi, nie zaś nadmiernie długa przerwa w notowaniach. Luki powinny zatem mieć konkretny wpływ na decyzje inwestora. Co jednak, gdy luka wynika właśnie z faktu, iż występują duże przerwy w notowaniach danego instrumentu?

[srodtytul]Luka, która zatrzymała rynek[/srodtytul]

Przypadek ostatnich kilku tygodni w notowaniach kontraktów na WIG20 jest wręcz modelowy i doskonale obrazuje znaczenie luki. Zwróćmy uwagę, iż 5 lutego rynek kontraktów otworzył się zauważalną luką spadkową, mimo że już dzień wcześniej na rynku zdecydowanie przeważali sprzedający. Podobnie rynek wyglądał 5 lutego. Mamy zatem okres umiarkowanych spadków od 20 stycznia do 3 lutego, silne spadki 4 lutego, lukę i znów silną przecenę 5 lutego.

W tej sytuacji jest to zatem luka ucieczki - sygnalizuje, iż kierunek rynku będzie utrzymany. Służy ona jednocześnie jako opór w przypadku korekty ruchu spadkowego. Dokładnie tak odczytali ją też inwestorzy na GPW. Przez długie dwa tygodnie rynek nie był w stanie pokonać owego oporu, sygnalizując możliwość kontynuacji ruchu spadkowego. Dopiero domknięcie luki 2 marca (i niemal jednoczesne domknięcie formacji podwójnego/potrójnego dna) dało sygnał zakupu, który rzeczywiście przełożył się na bardzo silne zwyżki. Nawet sceptycy analizy technicznej muszą przyznać, iż 2 marca nie było zbyt wiele innych powodów dla tak silnego wzrostu. Od razu jednak ten tryumf AT na warszawskim parkiecie należy skonfrontować dwoma pytaniami.

Czy w terminie dłuższym niż krótkoterminowy takie sygnały rzeczywiście mogą być wiarygodne? Co by było, gdyby kontrakty na warszawski indeks notowane były, powiedzmy, do godziny 22.00?Przedstawiony przykład zdaje się sugerować twierdzącą odpowiedź na pierwsze pytanie. Jednak jeśli przyjrzymy się indeksom głównych rynków, okaże się, iż sygnał kupna przyszedł tam znacznie wcześniej. W przypadku S&P500 było to już 15 lutego. Tym samym inwestorzy na tamtych rynkach skorzystali ze znacznie większej części odbicia.

Można oczywiście kontrować, że wzrost po domknięciu luki na GPW również były pokaźny, powstaje jednak pytanie, na ile będzie to powtarzalny mechanizm. I tu przechodzimy do drugiego pytania. Zwróćmy uwagę, iż w notowaniach kontraktów na S&P500 nie ma w tym czasie żadnej luki, a jedynie silne spadki. Notowania kontraktów na niemiecki DAX30 (są notowane do 22.00) zdążyły zareagować na ten ruch i luka, która pojawiła się następnego dnia, była dodatnia, ale przede wszystkim bardzo mała. Gdyby notowania kontraktów na WIG20 trwały do godziny 22.00, zapewne żadnej luki by nie było. Nie byłoby zatem też sygnału, który dała, ani - co ważniejsze - oporu, który ustanowiła!

[srodtytul]Luka bywa niebezpieczna[/srodtytul]

Powyższy przykład wyraźnie pokazuje, jak krótki czas notowań kontraktów na GPW wpływa na wnioski, które możemy wyciągać na podstawie analizy technicznej. Jest jednak jeszcze inny aspekt występowania częstych dużych luk - zarządzanie ryzykiem. Dla graczy krótkoterminowych oznacza to, że muszą oni zamykać pozycje przed końcem sesji. Gracze o dłuższym horyzoncie ponoszą jednak ryzyko, iż nie będą w stanie zamknąć transakcji w wybranym przez siebie miejscu, a w skrajnych przypadkach ich pozycje zostaną zamknięte ze względu na brak odpowiedniego depozytu!

Rok 2008 dostarczył tu kilka bardzo dobrych przykładów. W październiku, kiedy rynek trawił efekty upadku Lehman Brothers, w ciągu zaledwie kilku dni mieliśmy dwie potężne luki w przeciwstawnych kierunkach. Najpierw 10 października rynek otworzył się spadkiem rzędu 5,6 proc., następnie 14 października na otwarciu mieliśmy już ponad 6-proc. wzrost. Tak duża zmienność nie była wtedy ewenementem warszawskiego rynku, ale potężne luki uniemożliwiające zamknięcie bądź otwarcie pozycji - już tak. Duże luki mieliśmy już w styczniu 2008 r. Inwestorzy zapamiętają szczególnie 22 stycznia, kiedy otworzyliśmy się niemal 5-proc. luką ujemną, po czym mieliśmy jeszcze prawie 2-proc. cofnięcie. Luka została domknięta… po godzinie handlu.

Inwestorzy, którzy nie zdołali zamknąć długich pozycji w luce i zrobili to na otwarciu, musieli z przerażeniem obserwować, jak rynek w mgnieniu oka odrabia straty. Na szczęście depozyty zabezpieczające zostały wtedy podniesione do 7 proc. Przy obecnych stawkach podobna sytuacja oznaczałaby natomiast automatyczne zamknięcie pozycji części inwestorów.

[srodtytul]Zagraniczne indeksy coraz bardziej dostźpne [/srodtytul]

Powyższe przykłady nasuwają dwa wnioski. Po pierwsze, luka nie zawsze nią jest. Inwestorzy na otwarciu po prostu dostosowują się do tego, co wydarzyło się wieczorem na rynkach zachodnich i niekoniecznie świadczy to o sile rynku lub jej braku. Po drugie, co skłania polskich graczy do inwestowania właśnie na kontraktach na WIG20? Część osób mogłaby odpowiedzieć, iż znajomość rynku. W końcu instrumentem bazowym jest indeks spółek notowanych na GPW.

Spółek, które znamy, o których analitycy piszą w raportach i rekomendacjach. Jednak czy jest to wystarczający argument dla większości inwestorów, którzy raczej wykorzystują ogólno rynkowe trendy i często w ogóle nie analizują spółek wchodzących w skład indeksu? Zwłaszcza że w chwili obecnej można by mieć trudności z odróżnieniem wykresów WIG20 a np. S&P500 czy DAX30 z ostatnich kilku kwartałów. Jeśli te ostatnie są notowane niemalże przez całą dobę i nie wykazują podobnych "felerów" jak kontrakty na WIG20, dlaczego nie skoncentrować się na tych rynkach? Pewnym argumentem może być dostępność zagranicznych kontraktów, które nie są jeszcze nagminnie oferowane, a koszt obrotu będzie wyższy niż w przypadku rodzimych produktów - argument szczególnie istotny dla graczy krótkoterminowych.

Pewnym rozwiązaniem są kontrakty CFD (kontrakty na różnice), czyli replika oryginalnych instrumentów, z tym że na zasadach rynku nieregulowanego. Odpada w tym momencie opłata dla zagranicznych giełd i prowizja zagranicznego biura maklerskiego, co sprawia, że koszt handlu na nich będzie już zbliżony do polskich kontraktów na WIG20. Oczywiście dla części inwestorów minusem będzie fakt, iż nie jest to instrument bezpośrednio notowany na giełdzie, a kwotowany przez brokera. Jednak to właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu i swobodzie regulacyjnej rynku OTC, inwestowanie na rynku zagranicznych kontraktów może być cenowo konkurencyjne.

Podsumowując, ostatnie kilka tygodni pokazały, że krótka sesja dla warszawskich kontraktów oznacza możliwość pojawienia się luk, które mogą nabrać znaczenia z punktu widzenia analizy technicznej, ale mogą też dawać fałszywe sygnały. Większy problem występuje wtedy, jeśli jak w 2008 roku luki są na tyle duże, że wprowadzają poważne ograniczenia w zarządzaniu ryzykiem. Wydłużenie handlu tymi instrumentami do godziny 22.00 z pewnością pomogłoby tych problemów uniknąć.

[b][i]Autor jest głównym ekonomistą X-Trade Domu Maklerskiego

[/i][/b]

W tekście wykorzystane zostały wykresy notowań instrumentów CFD na kontrakty na WIG20

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?