Kilka lat temu modna była teoria tzw. decouplingu, czyli stopniowego uniezależniania się rynków definiowanych jako wschodzące od dojrzałych. Sugerowała ona, że dynamiczny wzrost popytu wewnętrznego w dużych państwach rozwijających się sprawił, że cykle koniunkturalne w tych gospodarkach odseparowały się od tego, co dzieje się na Zachodzie. Za zagrożenie uważano co prawda uzależnienie części tych państw od eksportu do zamożnego świata, ale i ono stopniowo słabło wraz z rozwojem wzajemnych powiązań handlowych. Rozłączność cykli makroekonomicznych przekładać się zaś miała na cykle giełdowe, oferując inwestorom możliwość skutecznej dywersyfikacji portfela.
Kryzys brutalnie rozprawił się z tą koncepcją. Wprawdzie załamanie indeksów giełdowych na części rynków wschodzących nastąpiło kilka miesięcy po tym, jak na dojrzałych giełdach zapanowała bessa, ale za to było znacznie głębsze. Realne gospodarki były odporniejsze niż rynki finansowe, ale i one doznały gwałtownego spowolnienia. To, że dziś wschodzące giganty, jak Chiny, Indie i Brazylia, wydają się znacznie silniejsze niż dotychczasowe potęgi gospodarcze, koncepcji decouplingu nie jest w stanie obronić. Rynki dojrzałe i wschodzące nadal poruszają się tandemem, zmienia się co najwyżej kierowca.
[srodtytul]Renesans decouplingu[/srodtytul]
Nie oznacza to, że teoria ta od początku była fałszywa. Straciła moc dopiero wraz z postępem liberalizacji rynków kapitałowych w najważniejszych państwach rozwijających się. To jednak sugeruje, że wciąż może być aktualna w odniesieniu do tzw. rynków granicznych, czyli „wschodzących rynków wschodzących”, mniej zintegrowanych z globalną gospodarką i systemem finansowym. Dane z ostatnich lat zdają się to potwierdzać. W ciągu pięciu lat od maja 2002 r., dokąd sięgają notowania obejmującego takie giełdy indeksu MSCI FM, korelacja jego dziennych zmian procentowych ze zmianami indeksów MSCI World (26 giełd dojrzałych) i MSCI EM (22 rynki wschodzące) wynosiła odpowiednio 1 i 10 proc. Tymczasem wzajemna korelacja dziennych wahań dwóch ostatnich wskaźników sięgała wówczas 54 proc.
Okres kryzysowej paniki, gdy w dół leciały wszystkie indeksy, wydatnie zwiększył współzmienność wszystkich trzech indeksów, lecz MSCI FM wciąż pozostaje relatywnie niezależny. O ile korelacja dziennych zmian MSCI World i MSCI EM wynosiła w okresie od lipca 2007 r. do dziś 77 proc., o tyle ich współzmienność z indeksem rynków granicznych to wciąż tylko 27 i 46 proc. Wraz z normalizacją sytuacji na rynkach finansowych współczynniki te będą jednak zapewne spadały, co już jest zresztą dostrzegalne.