Znowu pisząc o sesji, właściwie trzeba się skupić na analizie jej końcówki. W ciągu dnia zmiany cen były małe, choć nie można powiedzieć, by nic ciekawego się nie wydarzyło. Zacznijmy jednak od początku.Dzień zaczął się optymistycznie. Zwyżka cen była spora jak na okoliczności. Lepszy od prognoz wskaźnik PMI dla przemysłu Chin był uznawany za powód poprawy nastrojów.

Zyskał także indeks Nikkei w wyniku spadku wartości jena. Umacniał się złoty. Jednak sesja w Stanach w dniu poprzednim nie zakończyła się tak pozytywnie, jak tego oczekiwano w Polsce. Niemniej to nie przeszkodziło w mocnym otwarciu, które trzeba było później odchorować powrotem do poziomu wtorkowego zamknięcia. Kolejne godziny upływały na niewielkich zmianach cen. Pocieszająca była wieść o wysokiej wartości wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Po południu pojawił się raport ADP i wyglądało na to, że sielanka się skończy i znów zaczną hulać po rynkach widma recesji.

Okazało się bowiem, że zamiast niewielkiego wzrostu liczba etatów w sektorze prywatnym spadła w niewielkim stopniu. Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu na takie wieści rynek zareagowałby alergicznie. Wczoraj także tuż po publikacji pojawił się spadek cen. Szybko jednak został powstrzymany i rynek zaczął wracać na poziom sprzed publikacji. Takie zachowanie po zaskakująco słabych danych wskazywało, że rynek nie jest w kiepskiej kondycji. Potwierdziła to publikacja wskaźnika ISM.

Wyglądało na to, że popyt tylko czeka na dobry pretekst, a wspomniana publikacja okazała się pretekstem najlepszym. Jeszcze dwa tygodnie temu rozważano, że wskaźnik nie spadnie do okolic poziomu 50 proc. Słabe wskazania regionalnych wskaźników aktywności przemysłu nie pozwalały na optymizm. Oficjalnie oczekiwano spadku wskaźnika ISM do ok. 53 proc.

Tymczasem opublikowana wartość to 56,3. Zamiast spaść, wzrósł. Do tego wzrosły wartości subindeksów produkcji i zatrudnienia. Kosmetycznie spadła wartość subindeksu nowych zamówień. Wyraźnie wzrosły również miary importu i płacowych cen. Takie zaskoczenie wystarczyło, by wybić ceny kontraktów ponad szczyt na 2450 pkt. Pojawił się sygnał powrotu do nastawienia pozytywnego. Nie jest to silny sygnał, gdyż wielkość obrotu nie zachwycała, a do tego skupiona była na dwóch spółkach, które zebrały prawie połowę aktywności (Pekao i PKO BP).