Wczoraj wydarzeniem dnia było posiedzenie FOMC i jego efekt. Efekt, który w sumie nie był zbyt zaskakujący, co też znalazło wyraz w relatywnie niewielkiej reakcji na rynku akcji. Ciekawa za to była reakcja na rynkach walutowym i długu, gdzie zmiany cen były wyraźniejsze. Silnie wzrosły ceny obligacji 10-letnich sprowadzając ponownie niżej ich rentowności. Wyraźnie osłabiły się notowania dolara. Skąd taka reakcja? Decyzji odnośnie stóp procentowych żadnej nie podjęto, a już aktualne prognozy mówią o tym, że najbliższa taka decyzja może zapaść najwcześniej za rok. Komunikat ponownie zawiera sformułowanie o utrzymaniu stóp na niskim poziomie „przed dłuższy czas”, co zresztą było jedną z przyczyn głosu sprzeciwu Thomasa M. Hoeniga, który uważa, że w związku z sygnałami wyjścia z recesji obecny kierunek polityki pieniężnej jest zbyt ekspansywny.
Komunikat zawiera, w porównaniu do poprzednich, nieco bardziej rozbudowany wątek inflacyjny, gdzie pojawia się sugestia, że inflacja jest poniżej poziomu akceptowanego przez komitet i raczej szybko nie wzrośnie. To w połączeniu ze stwierdzeniem, że komitet monitoruje aktualną sytuację gospodarczą i jest gotowy do odpowiednich działań w razie potrzeby, zostało odebrane jako wskazówka, że istnieje realna możliwość podjęcia decyzji o kolejnych zakupach obligacji w ramach luzowania ilościowego. Stąd zmiana na rynku długu i dolarze. Rynek akcji ma mniej powodów do radości, bo to oznacza, że zdaniem władz monetarnych istnieje ryzyko, że takie narzędzia w ogóle muszą być ponownie brane pod uwagę.
Niemal bez echa przeszły dane o większym niż oczekiwano wzroście liczby nowych budów. Zapewne główną przyczyną tej niewielkiej reakcji był fakt, że za tym zaskakującym wzrostem stał głównie wzrost w sektorze budownictwa wielorodzinnego. Liczba domów jednorodzinnych, które właśnie rozpoczęto budować, nie wzrosła tak wyraźnie. Stąd pozytywny wpływ danych nie jest duży, a trzeba się liczyć, że w kolejnym miesiącu dane te będą słabsze przez spadek nowych budów w segmencie budownictwa wielorodzinnego.
Otwarcie w pobliżu wczorajszego zamknięcia nie jest dramatem. Nadal jesteśmy blisko rekordów i nawet średniej wielkości akcja popytu jest w stanie do nich doprowadzić. Pytanie, czy faktycznie znajdzie się na to ochota. Nastroje nie są złe. Wczoraj spadły cen surowców, ale dziś już rosną. Złoto wprawdzie bije kolejne rekordy, ale tu nie chodzi tylko o ucieczkę od ryzyka. Punkt odniesienia znamy. Wsparciem nadal jest dołek na 2520 pkt.