Przed wczorajszą sesją należało przypuszczać, że poziom kilkudniowej konsolidacji będzie wsparciem. Faktycznie, minimum dnia znalazło się w przedziale znanych nam wartości. Dobra końcówka sesji może sugerować, że popyt jeszcze się ostatecznie nie poddał. To godne pochwały, że strona kupujących wciąż walczy, choć trzeba zdać sobie sprawę, że nie do końca od nich zależy, czy rynek zdoła jeszcze się podnieść i powalczyć o rekordy. Jeśli, podobnie jak miało to miejsce w środę, nie dopisze popyt w USA, będziemy obserwować pogłębienie korekty, a być może test poziomu wsparcia.
Biorąc pod uwagę sytuację techniczną nadal zakładamy, że wsparcie, którego pokonanie będzie miało znaczenie z punktu widzenia średniego terminu, znajduje się na poziomie dołka na 2520 pkt. W przypadku zejścia cen niżej, nastawienie pozytywne straci podstawy, a pojawią się warunki do nastawienia neutralnego.
Taka sytuacja miałaby bowiem miejsce po wcześniejszym ruchu w kierunku rekordu. Skoro indeks takowego by nie wyznaczył, a później wyraźnie osłabł, można byłoby sądzić, że popyt nie sprostał podaży w chwili próby. Wtedy oczekiwanie na wzrost cen byłoby nieuzasadnione. Na grę na spadek cen byłoby jeszcze za wcześnie. W końcu ze średnioterminowego punktu widzenia, spadek od szczytu o nieco ponad 80 pkt to za mało, by uznać, że rozpoczyna się trend spadkowy, a tylko taka sytuacja uzasadniałaby oczekiwania na przecenę w kontekście tygodni i miesięcy.
Wczorajsze publikacje nie przyniosły klarownej informacji o stanie gospodarki. Wprawdzie sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA wzrosła jak oczekiwano, a wskaźniki wyprzedzające okazały się lepsze od prognoz, ale wyższa od oczekiwań była liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, a wstępne wartości wskaźników PMI dla strefy euro rozczarowały.
Na naszym podwórku opublikowany został protokół z ostatniego posiedzenia RPP, który potwierdził wcześniejsze sygnały, że głosowano nad podwyżką stóp procentowych. Z drugiej strony analitycy Barclays Capital są zdania, że oczekiwania co do podwyżek są przesadzone, a pierwsza pojawi się dopiero w marcu 2011 roku. Rynek nadal w większości wypadków oczekuje, że podniesienie kosztu pieniądza może pojawić się już w październiku. Pozostaje nam wpatrywać się w zachowania rynków zachodnich, które w tej chwili nadają ton.