Dzięki tej dobrej końcówce sesji pojawiły się nowe rekordy trendu, jaki trwa od lutego 2009 roku. Jesteśmy już wyraźnie nad kwietniowym szczytem. Taka sytuacja sprawia, że wszelkie wskazówki, które mają w rękach niedźwiedzie, mają mniejszą wagę niż to, że bykom sprzyjają rekordy. Trend jest trendem i jeśli zakładamy, że należy się go trzymać, to jego nowe szczyty powinny redukować chęć do gry na spadek cen.
Nowym rekordom towarzyszył znaczny obrót, który wczoraj wyniósł 1,5 mld złotych. No i tu zaczynają się wątpliwości. Obrót sumaryczny faktycznie jest duży, ale z tego 1 mld złotych przypada tylko na trzy spółki. Są nimi PKN i PKO BP oraz gwiazda wczorajszej sesji Pekao. Bank ten zyskał wczoraj na wartości 4 proc. przy 0,5 mld złotych obrotu. Taki rozkład aktywności nie można nazwać równomiernym. Zatem wzrost indeksu był wywołany skupieniem popytu na wąskiej grupie spółek, a w szczególności na jednej, która samodzielnie odpowie za wzrost indeksu o 0,5 proc.
Wątpliwości co do wiarygodności wczorajszej zwyżki jest więcej. Jak choćby fakt, że zwyżka przyspieszyła w ostatnich minutach sesji, a wyraźne rekordy pojawiły się na fixingu. Owszem, wszystko to wiemy, ale warto pamiętać, że właśnie tym żywi się trend - wątpliwościami. Gdy te znikną, znika także trend. Wtedy wszystko staje się jasne, a skoro tak, to kto miał kupić, to kupił. Czy wczoraj taki stan osiągnęliśmy? Nie wiem.
Na szczęście wiedzieć nie muszę. Gra z trendem zwalnia mnie z główkowania i szacowania, czy popyt osiągnął wielkość krytyczną, czy też może być większy. Sprawę rozstrzygają w takiej sytuacji poziomy wsparcia. Wczorajsza zwyżka sprawia, że obecnie już oficjalnie można stwierdzić, że najbliższym poziomem wsparcia, którego pokonanie będzie sygnalizowało zmianę nastawienia z pozytywnego na neutralne, jest dołek na 2575 pkt. Tak, to poziom wybicia niedoszłej formacji szczytowej.
Swoją drogą to kolejna nauczka, że formacja pojawia się po wybiciu, a nie w chwili kreślenia szczytu, bo zdarza się, że to wcale nie szczyt.