Rozpoczęcie dnia od spadku cen stawia obóz byków w kłopotliwej sytuacji. Tu już nie ma wymówek, ale trzeba działać. Wczorajsze zachowanie cen w drugiej części sesji nie wskazywało na to, że popyt zamierza się wysilać. Jeśli dziś zejdziemy pod wczorajsze minimum, a przypuszczalnie słabe otwarcie na to wskazuje, to trzeba się będzie liczyć z ruchem w kierunku piątkowego minimum. Przypomnę, że to minimum jest obecnie pierwszym poziomem wsparcia. Owszem, jest to poziom relatywnie wysoki, ale wydaje mi się, że warto się nim posłużyć. Przypomnę też, że w razie gdyby doszło do przełamania tego wsparcia, będziemy na to wydarzenie reagować z myślą o tym, że jest to sygnał do korekty, a nie sygnał zmiany trendu, a jeśli ma być to korekta, to ewentualna zmiana nastawienia ma być tylko tymczasowa, by spróbować powrócić do nastawienia pozytywnego na niższym poziomie. Nie wybiegajmy jednak za bardzo w przyszłość. Póki co znajdujemy się nad wsparciem, a więc nadal obowiązuje nastawienie pozytywne. Dziś po prostu, by je zachować, popyt musi się wysilić.

Wczoraj analitycy z Goldman Sachs, a w szczególności zespół derywatów opartych na rynku akcji, zasugerował swoim klientom, by ci, którzy odnotowali w ostatnim czasie zyski na rynku akcji, zabezpieczyli je grudniowymi opcjami put na indeks SP500 z ceną wykonania 1140. Innymi słowy, by obniżyli ekspozycję na rynku akcji w ciągu najbliższych tygodni. To byłoby spójne z tą niewyraźną w ostatnim czasie sytuacją rynkową.

Dziś ponownie wyraźnie spadły wyceny akcji w Szanghaju. Indeks Shanghai Composite spadł pod poziom 3000 pkt. pogłębił się zatem spadek z piątku (największy dzienny spadek od 14 miesięcy). Z technicznego punktu widzenia, to kolejny czynnik sugerujący pojawienie się presji podaży na rynku akcji. Skala spadku indeksu japońskiego Nikkei była wyraźnie mniejsza (0,3 proc.), ale tu rynek akcji z jednej strony reaguje na zmiany sentymentu światowego, a z drugiej reaguje na zmiany wartości jena. Dzisiejsze osłabienie japońskiej waluty zmniejszyło skalę spadku indeksu.