Skala zwyżki wyniosła ok. 20 pkt.Później już było gorzej i to także należało tłumaczyć odniesieniem do decyzji o wsparciu dla Irlandii. Paradoks?
Nie bardzo, jeśli już wcześniej zakładaliśmy, że wsparcie dla Irlandii było tylko kwestią czasu. W trakcie ubiegłego tygodnia kolejne informacje przybliżały do tej decyzji. Weekend na jej ogłoszenie to czas optymalny. Wielu się z tym liczyło. Sądząc po reakcji, nie wszyscy, ale jednak większość. Gdy?więc pojawiła się radosna wieść, że Irlandia pokornie przyjmie gotówkę od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej, właściwie nie było na co reagować.?Skala naszej zwyżki była?zadziwiająco duża.
Później przyszło otrzeźwienie. Ceny się cofnęły, ale niezbyt mocno. Krótko przed południem popyt ponownie zaatakował. Wyniósł nawet ceny nad poziom porannych szczytów, ale to było zbyt mało, by zmieniła się ocena sytuacji na rynku. Tu nadal dominowało negatywne odczucie po piątkowej przecenie. By to zmienić, ceny musiałyby zanegować czwartkowo-piątkowy spadek. To wymuszało wyjście cen nad 2712 pkt, na co szanse były marne, bo i Zachód nie palił się do wzrostu.
Po 12.00 ceny zaczęły słabnąć. Osłabienie to było na tyle wyraźne, by pojawiły się nowe minima sesji, ale nie na tyle, by sprowadzić rynek pod poziom piątkowego minimum (kontakty wczoraj to minimum wyrównały). Jak zwykle w takiej sytuacji, gdy poprzedni dołek nie jest pokonywany, pojawiają się śmiałkowie do gry z myślą o potencjalnej formacji podwójnego dna. Także i tym razem trzeba przypomnieć, że otwieranie pozycji już teraz jest łapaniem dołka, a nie grą z myślą o formacji, bo tej po prostu jeszcze nie ma. Formacja pojawia się, dopiero gdy wykres cen pokona poziom szczytu znajdującego się między dołkami.
W tym wypadku o formacji będziemy mówić, gdy pokonany zostanie poziom wczorajszego maksimum. Zresztą i wtedy jej znaczenie będzie dyskusyjne, skoro jej wysokość nie zapewni pokonania wspomnianego już poziomu 2712 pkt.