Pomimo popołudniowej publikacji danych na temat deficytu obrotów bieżących we wrześniu, rynek zachowywał się bardzo optymistycznie. Przebieg czwartkowych notowań wskazywał na to, że wyniki te powinny być co najmniej zaskakująco dobre, a przecież niewiadomych wokół wielkości deficytu jest tak dużo jak pojawiających się prognoz na jego temat. Tydzień temu szacunki zawierały się w przedziale 0,6-1,2 mld dolarów. Tak duża rozbieżność wynikała z różnych założeń co do tego, kiedy nastąpiły płatności z tytułu obsługi długu zagranicznego. Paradoksalne było to, że dwóch członków RPP wypowiadało się w tej kwestii w zgoła odmienny sposób. Jeden z nich (szacujący deficyt na 600 mln dolarów) twierdził, że spłaty zadłużenia zagranicznego nastąpiły w październiku. Drugi, z kolei, uważał że zadłużenie było spłacone we wrześniu. Ciekawi mnie, skąd przedstawiciele jednego (raptem dziesięcioosobowego) organu biorą tak różne informacje. Czyżby pracowali dla nich inni ludzie, dokonujący szacunków na sobie tylko znany sposób?

Ostatnio pojawiające się prognozy analityków mówią o deficycie rzędu 0,9-1,3 mld dolarów. Różnica zdań jest nadal kolosalna i prawdopodobnie wynika z wyżej opisanych przesłanek.

Patrząc jednak z drugiej strony, nasuwa się refleksja, że prognozy tego typu mają i swoje dobre strony. Publikacja danych (niezależnie od ich wielkości) nie jest w stanie nikogo zaskoczyć. Zawsze można powiedzieć, że dane są zgodne z wcześniejszymi oczekiwaniami. Być może to jest odpowiedzią na dzisiejsze zachowanie rynku...

Michał Jabłoński DM BOŚ SA.