Trwająca od ponad 3 tygodni fala spadków cen akcji na większości zagranicznych rynków wystawia na coraz cięższą próbę nerwy inwestorów, zakładających wystąpienie na GPW silnej zwyżki w ostatnich tygodniach kończącego się roku. Rozpoczęta 13 października konsolidacja trwa już ponad półtora miesiąca, to znaczy mniej więcej tyle samo, ile podobna stabilizacja z okresu wrzesień?listopad ub.r., która poprzedziła spektakularny wzrost WIG do 22 800 w marcu. Jeśli ?year end rally? miałby rzeczywiście nadejść, to czas byłby po temu najwyższy. Tymczasem na czwartkowej sesji WIG20 zdecydowanie naruszył linię trendu wzrostowego rozpoczętego 13 października, grożąc wyłamaniem z konsolidacji. Tyle że w dół. O tym, że taka konsolidacja cen, następująca pod koniec roku po długim okresie silnego spadku, wcale nie musi kończyć się wybiciem w górę, można się przekonać obserwując zachowanie naszej giełdy w okresie listopad 94?styczeń 95 (kryzys meksykański). Nasz rynek mógł ignorować systematyczne osuwanie się Nasdaq w listopadzie przy założeniu, że druga fala spadkowa rozpoczęta we wrześniu będzie równa pierwszej z okresu marzec?maj (-38%) i zakończy się już niebawem w strefie 2500?2700. Problem w tym, że najwyraźniej podobne założenia czynili inwestorzy aktywni na rynku w USA, gdyż tamtejsze wskaźniki nastrojów, pomimo spadku Nasdaq już o 50% od szczytu, ciągle utrzymują się na wysokich poziomach charakterystycznych w przeszłości raczej dla lokalnych szczytów.
Wojciech Białek
SEB TFI S.A.