Wpierw godzina słabo zauważalnego optymizmu, potem też godzina ? lecz już pesymizmu, za to nieco wyraźniejszego, a potem anemiczne próby ?podniesienia się z kolan?. Wydaje się, że rynek nie neguje technicznego znaczenia poziomu ok. 1600 pkt. na WIG20, ale chyba zbyt wielu liczy na to, że w bronieniu tego wsparcia zostaną wyręczeni przez innych. Znane już wyniki za miniony rok (choć praktyka uczy, niestety, że ich wersje ?ostateczne? mogą okazać się zupełnie inne) były wprawdzie generalnie bardzo słabe, ale przecież jednak nie wszystkie. Tymczasem po samych zachowaniach kursów można odnieść wrażenie, że niemal każda firma zanotowała stratę ? i tylko kwestia, jak dużą. Pewnie niektóre z obecnych cen byłyby uznane za atrakcyjne ? i to dość powszechnie ? gdyby ?tylko? (otóż to!) na rynku panowała odmienna atmosfera. Zatem po raz kolejny triumfuje zasada, że wszystko jest zależne od trendu, ten zaś jaki jest ? każdy widzi. Czyżby znów największą szansą dla posiadaczy akcji miał być stan, w którym właśnie ?każdy? (niemal) przestanie liczyć na wzrosty?

Wtorkowe ogłoszenia, związane z bliskim WZA w Stomilu, wydają mi się bardzo ciekawą, aczkolwiek ? w kontekście całego naszego rynku ? mocno spóźnioną ?jakością w walce o swoje?, bo np. ważny problem cen zwanych ?transferowymi? to żadna nowość ? chociażby kilka już lat temu Wedel (!). Kiedyś sugerowałem, że należy tę możliwość jakoś ?dyskontować?, i to już na etapie sprzedaży inwestorowi zagranicznemu dużego pakietu akcji, ale obawiam się, że taki pogląd może komuś nie pasować do koncepcji, że tak powiem. Jeśli jednak będziemy nadal sami psuć sobie rynek, to czy on ma w ogóle choćby szansę, by lepiej wyglądać?

Andrzej J. Chabłowski

DM Amerbrokers SA członek ZMID