Komunikatu, którego wymowa nota bene, została złagodzona po posiedzeniu zakończony 28 lutego br. Wówczas Rada informowała, że w jej ocenie, "w krótkim okresie inflacja CPI będzie wyraźnie niższa niż wskazuje projekcja styczniowa". Ten "gołębi" ton wypowiedzi, został później potwierdzony przez prezesa NBP, który powiedział, że opublikowane w styczniu bardzo dobre dane z polskiej gospodarki, "nie zmieniły obrazu inflacji, a jeśli miałaby nastąpić jego korekta, to w krótkim okresie byłaby to korekta w dół".
Obecnie analitycy, bazując na oczekiwanym zaostrzeniu retoryki komunikatu po posiedzeniu Rady, prognozują, że do pierwszej podwyżki stóp mogłoby dojść w kwietniu, po publikacji nowej projekcji inflacji.
Termin kwietniowej podwyżki od dawna pojawiał się w prognozach części rynku. Mając na uwadze obecnie napływające proinflacyjne sygnały oraz wychodząc z założenia, że polityka monetarna powinna mieć pewien prewencyjny charakter, kwietniowa podwyżka byłaby bardzo pożądana. Inaczej istnieje niebezpieczeństwo, że RPP, podobnie jak Bank Anglii, może "zaspać" i później konieczne będą większe podwyżki.
Mając jednak na uwadze obecny skład Rady, można wątpić, czy podwyżka stóp nastąpi w kwietniu. Do podjęcia takiej decyzji bowiem nie wystarczą głosy "jastrzębi" (Dariusz Filar, Halina Wasilewska-Trenkner, Marian Noga) oraz członków prezentujących umiarkowane poglądy w Radzie (Andrzej Wojtyna, Andrzej Sławiński). Do tego konieczne jest głos jednego z "gołębi" (Sławomir Skrzypek, Mirosław Pietrewicz, Stanisław Owsiak, Stanisław Nieckarz, Jan Czekaj). Tymczasem z wypowiedzi tych ostatnich, nie wynika, żeby uznawali oni za konieczne podnoszenie stóp procentowych. Dlatego, jeżeli już zakładać podwyżkę, to raczej bliżej wakacji.
Marcin R. Kiepas