Na rynku eurodolara wciąż widoczny jest negatywny sentyment do amerykańskiej waluty, który skutkował kwietniową zwyżką pary EUR/USD na przestrzeni miesiąca z poziomu 1,3350 do poziomu 1,3550 na koniec kwietnia. Pod koniec ubiegłego miesiąca, po okresie zwyżek, obserwowaliśmy konsolidacje kursu eurodolara w paśmie wahań 1,3540-1,3650. Silna presja popytowa pozwoliła na ustanowienie rekordu 1,3680, jednak okazała się zbyt słaba aby kontynuować wzrosty i pod koniec miesiąca pojawiły się sygnały wzmocnienia amerykańskiej waluty.
Słabość amerykańskiej waluty w ostatnich tygodniach to w dużej mierze wynik powrotu obaw, co do przyszłości gospodarki USA. O ile korzystne były publikacje o stanie amerykańskiego przemysłu o tyle sygnały z rynku pracy i nieruchomości znacznie pogorszyły obraz amerykańskiej gospodarki. Co więcej, negatywny okazał się być odczyt PKB za I kw., który rozczarował inwestorów i sięgnął zaledwie 1,3 proc. Z drugiej jednak strony kolejne rekordowe notowania osiąga indeks Dow Jones, co sugerowałoby, że styczniowe argumenty optymistów o stanie największej gospodarki świata mogą w kolejnych kwartałach okazać się uzasadnione. Uwaga inwestorów w znacznej mierze pozostanie skupiona wokół kolejnych decyzji FED, która w obliczu presji inflacyjnej i znaczącego spowolnienia gospodarki w I kwartale roku może dać sygnał do oczekiwanej obniżek kosztu pieniądza. Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku większa część rynku spodziewał się obniżki stóp procentowych I kwartale 2007 r., a kilku w całym roku. Obecnie przeważa opinia, że dojdzie do jednej obniżki i to w końcu roku.
Od jedenastu miesięcy FED nie zdecydował się na wykonanie ruchu, pozostawiając stopy procentowe na poziomie 5,25 proc. W ostatnim komunikacie towarzyszącemu decyzji amerykańskich władz monetarnych zabrakło sygnału sugerującego możliwość ewentualnej podwyżki stóp procentowych. Inwestorzy znaleźli z kolei zwrot, że przyszłe decyzje będą zależały od prognoz inflacji i wzrostu gospodarczego. Dla rynku oznacza to możliwość obniżek stóp procentowych i niewykluczone, że termin ewentualnego ruchu FED może okazać się wcześniejszy niż zakładany termin jesienny. Z drugiej strony członkowie Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) nadal mają na uwadze obecne zagrożenie inflacyjne oraz możliwość pogłębienia korekty na rynku nieruchomości, wskazując jednocześnie, że ostatnie wyniki amerykańskiej gospodarki były "mieszane". Sytuacje FED komplikuje słabe tempo wzrostu gospodarczego w I kwartale. Optymistą pozostaje szef Rezerwy Federalnej, który stwierdził, że pomimo zagrożeń nadal podtrzymuje założenia umiarkowanego wzrostu gospodarczego.
W dalszym ciągu nie poprawia się kluczowa dla obrazu amerykańskiej gospodarki sytuacja na rynku nieruchomości. W zasadzie wszystkie kwietniowe odczyty okazały się być słabsze od oczekiwań rynku i zdają się utwierdzać w przekonaniu o pogłębieniu korekty w sektorze nieruchomości. W szczególności znacząco spadła sprzedaż domów na rynku wtórnym, a indeks NAHB po raz kolejny zniżkował w kwietniu do poziomu 33. Kwietniowe dane zaprzeczyły wcześniejszym sygnałom sugerującym możliwość stabilizacji w sektorze i nadal negatywnie rzutują na obraz amerykańskiej gospodarki.
Kwiecień przyniósł poprawę nastrojów w segmencie przetwórczym, odpowiedzialnym za 20 proc. amerykańskiego PKB. W minionym miesiącu odnotowaliśmy wzrost zamówień fabrycznych oraz zamówień dóbr trwałego użytku. Potwierdzeniem korzystnej sytuacji w sektorze był pozytywny odczyt wskaźnika ISM, który po marcowej zniżce do poziomu 50,9 pkt. w kwietniu wzrósł do 54,7 pkt. Po raz kolejny odnotowaliśmy wyraźny wzrost subindeksu cen płaconych i w kwietniu sięgnął on 73 pkt. Jedynym negatywnym sygnałem płynącym z segmentu przemysłowego okazała się być publikacja dynamiki produkcji przemysłowej, która nieoczekiwanie spadła w kwietniu odo poziomu -0,2%, co wskazuje, że rośnie obciążenie producentów kosztami, głównie za sprawą zwyżkujących cen ropy naftoNajważniejszy dla amerykańskiej gospodarki pozostaje w dalszym ciągu popyt wewnętrzny. Na początku roku dynamika sprzedaży detalicznej spadła do zera i również kolejne odczyty nie przyniosły znaczącej poprawy. Dopiero w marcu zaobserwowaliśmy wyższy od oczekiwań wzrost sprzedaży detalicznej na poziomie 0,4 proc., jednak z drugiej strony niższe od zakładanych wydatki konsumenckie mogą sugerować, że dalsza poprawa na tym polu jest wątpliwa. Szanse na poprawę w zakresie wydatków osobistych przyniósł ostatni pomiar nastroju konsumentów. Pomimo dalszego osłabienia koniunktury na rynku nieruchomości indeks nastroju Uniwersytetu Michigan osiągnął 87.1 i okazał się być lepszy od wcześniejszych pomiarów z początku tego roku. Wydaje się, że w obliczu mieszanych danych kluczowe znaczenia może mieć kondycja sektora usług, odpowiedzialnego za blisko 70 proc. amerykańskiego PKB. Jako zadowalający należy uznać odczyt marcowy odczyt wskaźnika ISM dla sektora usług, który wyniósł 56 pkt. wobec wcześniejszego odczytu na poziomie 52,4 pkt. Nie bez znaczenia pozostają dane z rynku pracy. Kwietniowe publikacje zza Oceanu potwierdziły nasze wcześniejsze obawy dotyczące sytuacji na rynku pracy, która w kwietniu wyraźnie rozczarowała inwestorów i była w znacznej mierze czynnikiem wzmacniającym negatywny sentyment do amerykańskiej waluty. Praktycznie wszystkie kwietniowe publikacje łącznie z odczytem stopy bezrobocia na poziomie 4,5 proc. oraz niższej od zakładanej liczbie nowoutworzonych miejsc pracy rozczarowały inwestorów. Wszystko wskazuje na to, że bez poprawy na rynku pracy trudno oczekiwać wzrostu popyt wewnętrznego, który przełożyłby się na dalszą poprawę nastroju konsumenckiego a tym samym wsparłby prognozę amerykańskiego wzrostu gospodarczego. Póki co nie widać jednak oznak poprawy i w nadchodzących i niewykluczone, ze kolejne raporty z amerykańskiego rynku pracy również okażą się być rozczarowujące.