W kwietniu sprzedaż nowych domów wzrosła aż o 16,2 proc. wobec poziomu z marca, gdy osiągnęła ona kilkuletnie minimum. Rynek szacował natomiast wzrost na poziomie 0,2 proc. Taki wzrost mógł potwierdzać, wyrażoną niedawno opinię Sekretarza Skarbu USA Henry Paulsona, że problemy rynku nieruchomości są już w większości przeszłością.
Nic bardziej mylnego. Miesięczne wahania sprzedaży nie mają dużego znaczenia. Roczna dynamika sprzedaży od ponad roku pozostaje ujemna, co dotychczas było zjawiskiem charakterystycznym dla wszystkich okresów, kiedy amerykańska gospodarka znajdowała się w dłuższej lub krótszej recesji.
Znacznie większe, negatywne wrażenie robi jednak silny, bo aż 11,1 proc. miesiąc do miesiąca i 10,9 proc. rok do roku, spadek mediany cen sprzedaży w kwietniu (spadek o 25-30 proc. traktowany jest jako krach). To bowiem od wyceny nieruchomości zależy efekt bogactwa, a więc i konsumpcja, która ma decydujący wpływ na kondycję gospodarki.
Ponadto, proces ubożenia społeczeństwa, w następstwie spadków cen domów, może dodatkowo nakręcić spiralę wyprzedaży na rynku nieruchomości, co w konsekwencji doprowadzi do krachu na tym rynku i silnej recesji w USA.
Gdyby zastosować analizę techniczną do oceny tego co w przyszłości wydarzy się na rynku nowych domów w USA, to budująca się już drugi rok, duża formacja podwójnego szczyt na wykresie mediany ceny sugeruje, że ceny spadną o dalsze 15 proc., do poziomów z 2003 roku.