Ten ruch amerykańskiej administracji stanowi de facto nacjonalizację Fannie Mae i Freddie Mac. Jakkolwiek to szczególnie nie zaskakuje, gdyż o takim finale mówiło się już od dawna, to wielu inwestorów mogło żyć nadzieją, że do tego nie dojdzie.
Nacjonalizacja Fannie Mae i Freddie Mac potwierdza bowiem, że słuszna jest ocena sytuacji przedstawiona przed kilkoma dniami przez Billa Grossa, zarządzającego największym na świecie funduszem obligacji, mówiąc o tym, że "nadchodzi finansowe tsunami", czy też diagnoza byłego głównego ekonomisty Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kennetha Rogoffa, który przed dwoma tygodniami wieszczył recesję w Stanach Zjednoczonych i upadek największych banków w USA, jako następstwa krach na rynku kredytowym.
Jakkolwiek podjęte w weekend przez amerykańską administrację kroki utwierdzają w przekonaniu, że sytuacja jest naprawdę zła, to jednak w krótkim terminie może być pozytywnie zinterpretowana. Inwestorzy pamiętają bowiem upadek banku Bear Stearns, który z pomocą Fed został przejęty przez JPMorgan. Wówczas był to sygnał do zdecydowanej poprawy nastrojów na światowych rynkach akcji. Teraz może być podobnie.
Silne wzrosty Nikkei i EUR/USD
Kroki podjęte przez amerykańską administrację w celu ratowania Fannie Mae i Freddie Mac spodobały się inwestorom w Azji. W tym miejscu oczywiście można dyskutować, na ile one faktycznie się spodobały, a na ile zagrało skojarzenie z tym jaki był finał upadku Bear Stearns. Nie ulega natomiast dyskusji, że japoński indeks Nikkei zamknął poniedziałkową sesje na poziomie 12624,5 pkt., rosnąc o 3,38 proc. Tę reakcję powinny powielić czołowe europejskie parkiety, jak również Wall Street (przynajmniej na początku notowań).