Wcześniej oczekiwano, iż żywioł będzie najsilniejszy od czasów huraganu Katrina, który w pięciostopniowej skali siły otrzymał kategorię czwartą - Gustava oceniano natomiast na trójkę. Jak się jednak okazało jego siła spadła do kategorii pierwszej. Przyniosło to odreagowanie na rynku po wzrostach cen z końca poprzedniego tygodnia, które towarzyszyły obawom o potencjalne straty, jakie może wyrządzić żywioł w regionie realizującym 25% całości produkcji ropy naftowej Stanów Zjednoczonych. Od poniedziałku do wtorkowego popołudnia cena surowca spadła o ok. 11 dolarów - z poziomu 115,50 do 104,20. W dalszej części tygodnia zniżka notowań "czarnego złota" straciła impet. Obecnie za baryłkę ropy brent na giełdzie w Londynie płaci się ok 102,50 dolara.
Taniejąca ropa pociągnęła w dół ceny metali szlachetnych - są one bowiem często traktowane jako instrument inwestycyjny zabezpieczający przed inflacją. Wzrost cen surowców przemysłowych, takich jak "czarne złoto" oraz żywności wpływa na nasilenie się obaw o wzrost inflacji w przyszłości i powoduje zwiększone zakupy złota, srebra oraz platyny. W minionym tygodniu miał jednak miejsce spadek cen ropy naftowej, w wyniku czego cena złota zniżkowała z poziomu 835,50 do 809,50 dolara za uncję.
Zniżkę na rynku surowców dodatkowo potęgowały dane, jakie w zeszłym tygodniu docierały na rynek. Wskazały one na problemy Eurolandu, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych. Wiele spekulacji wywołały komentarze prezesów ECB oraz BoE, które sugerowały, iż gospodarkom europejskim zagląda w oczy recesja. Dane z USA z kolei potwierdziły, iż rynek pracy jest kulą u nogi amerykańskiej gospodarki. Tydzień wcześniej bowiem prawie wszystkie dane makro, jakie poznaliśmy ze Stanów Zjednoczonych były lepsze od oczekiwań. W minionym tygodniu natomiast na rynek spływały głównie niepokojące dane z rynku pracy USA, które wskazały na znaczący spadek zatrudnionych w sektorze pozarolniczym i w sektorze przedsiębiorstw prywatnych oraz na wzrost bezrobocia do najwyższego od pięciu lat poziomu 6,1%. Wywołało to obawy o spadek popytu na surowce przemysłowe w przyszłości, co pociągnęło ich ceny w dół.
Oprócz ropy naftowej spadały więc również ceny pozostałych surowców przemysłowych. Miedź zniżkowała z poziomu 7500 do 6900 USD za tonę w wyniku rosnących zapasów i wspomnianych obaw o dalszy spadek popytu. Ponadto w ostatnim tygodniu na fali negatywnych danych z Eurolandu oraz Wielkiej Brytanii miało miejsce umocnienie amerykańskiej waluty, a to jak zwykle ma wpływ na spadek cen surowców. Denominowane są one bowiem w dolarze - jego umocnienie powoduje, iż zakupy surowców dla inwestorów spoza Stanów Zjednoczonych stają się mniej korzystne, co z kolei wpływa na ich ograniczenie i związany z nim spadek cen.
W tym tygodniu poznamy kilka istotnych danych makroekonomicznych z głównych gospodarek światowych i to one zapewne zadecydują o poziomie cen surowców w najbliższym czasie. Inwestorzy bowiem wciąż przywiązują wagę do bieżących wydarzeń rynkowych i dosyć nerwowo reagują na dane sugerujące możliwość spadku popytu na surowce ze strony krajów wysokorozwiniętych. W związku z tym każdy odczyt gorszy od oczekiwań, wskazujący na pogorszenie sytuacji gospodarczej w tych krajach, przełoży się na dalszą obniżkę cen na rynku surowców w ciągu kolejnych sesji.