Niższa dynamika produkcji rodzi spekulacje, iż władze Chin, które ciągle aplikują gospodarce sporą dawkę ręcznego sterowania, będą chciały powstrzymać dalszą aprecjację waluty i zmniejszą stopień rezerw obowiązkowych w bankach.
W USA opublikowany będzie dziś szereg wskaźników, z których najważniejsze to sprzedaż detaliczna oraz inflacja mierzona indeksem PPI. Rynek oczekuje niewielkiego wzrostu sprzedaży - o 0,2% m/m, po wyeliminowaniu sprzedaży samochodów oczekuje się braku zmiany. Jeśli chodzi o PPI, oczekiwane jest kolejne przyspieszenie rocznej dynamiki - do 10,2% wskaźnika ogółem i 3,7% wskaźnika po wyeliminowaniu cen żywności i energii. Obydwie figury dotyczą sierpnia i podane zostaną o godzinie 14.30. Ponadto podany zostanie indeks nastrojów konsumenckich sporządzany przez Uniwersytet w Michigan. Rynek oczekuje trzeciego kolejnego wzrostu (głównie z tytułu spadku cen ropy), tym razem do 64 pkt. Te dane o 15.55, zaś pięć minut później dane o zapasach firm za lipiec (oczekiwany wzrost o 0,5% m/m po 0,7% m/m w czerwcu).
W Polsce istotne będą dane przedstawiające bilans płatniczy za lipiec. Przypomnijmy, iż w czerwcu deficyt na rachunku bieżącym wyniósł rekordowe 2,292 mld EUR. Wiele wskazuje na to, że lipiec mógł być jeszcze gorszy, choćby ze względu na silną aprecjację waluty. Niewykluczone, iż ze względu na rosnący deficyt handlowy, deficyt na rachunku obrotów bieżących przekroczył 2,5 mld EUR. Utrzymywanie się deficytów na tak wysokim poziomie będzie coraz bardziej niebezpieczne, zwłaszcza w perspektywie wprowadzenia złotego do mechanizmu ERM2. Ponadto dziś poznamy dane o podaży pieniądza w sierpniu.
Waluty - Złoty jeszcze nie jest wyjątkowy
Wczorajszy przebieg notowań na parze EURUSD miał dość specyficzny charakter. Dzień rozpoczął się od umocnienia dolara, co sprowadziło notowania EURUSD nawet do 1,3891. Dane o godzinie 14.30 były teoretycznie niekorzystne dla amerykańskiej waluty - ceny importu spadały szybciej niż oczekiwano, liczba bezrobotnych okazała się wyższa, a deficyt handlowy wyraźnie większy. Para EURUSD zareagowała wzrostem do 1,3972, jednak podaż bardzo szybko przystąpiła do kontrataku, sprowadzając notowania do nowego rocznego minimum na poziomie 1,3881. To zdawałoby się potwierdzać siłę dolara, jednak wieczorem, kiedy jen tracił w obliczu bardzo mocnej końcówki sesji na Wall Street, walucie euro udało się odrobić część strat i dziś rano oscylujemy wokół poziomu 1,40.