Z. Flejsner: Komentarz europejski

Przebieg środowej sesji na rynkach akcji w Europie był reakcją na eksplozję popytu na akcje z poprzedniego dnia w USA. Inwestorzy europejscy otrzymali brakujący sygnał, który pozwala najbardziej odważnym spośród nich na agresywną grę pod potencjalny koniec bessy na rynkach akcji. Indeksy paneuropejskie rosły grubo ponad 6%.

Aktualizacja: 27.02.2017 05:38 Publikacja: 29.10.2008 17:56

Liczni inwestorzy angażujący się na rynku amerykańskim doszli do wniosku, że skoro kilkukrotne testowanie okolic minimów bessy nie doprowadziło do przełamania wparcia, to może to oznaczać koniec dramatycznych spadków wycen akcji. Znalazło się wystarczająco dużo zwolenników takiej tezy , by rynki w USA rosły jak szalone. Zachęta przyszła z ryków azjatyckich i europejskich - we wtorek mocno rosły. Pomimo słabych danych makro inwestorzy w USA poszli śladem Europejczyków i ruszyli do zakupów, w efekcie generując wzrost głównych indeksów sięgający około 10%. To jeden z najlepszych wyników w całej historii amerykańskiej giełdy.

Od kilku dni inwestorzy na naszym kontynencie czekali na właśnie taki sygnał - bez powrotu optymizmu na rynki amerykańskie wygenerowanie próby odbicia w wymiarze tylko lokalnym byłoby bardzo trudne. Optymizm uzasadniano niskimi wycenami fundamentalnymi spółek. Jest bardzo prawdopodobne, że inwestorzy dyskontują kolejną solidna obniżkę stóp procentowych przez Fed, inne banki centralne oraz szereg danych makro , które mają prawo być lepsze niż zaniżone prognozy analityków.

W środę publikacji makro było niewiele. O ile z rynku europejskiego istotne mogły okazać się dane o inflacji HICP w Niemczech (odczyt wstępny z październik) to jednak główny ciężar wiadomości mogących wpłynąć na zachowanie inwestorów w środę leżał i leży za Atlantykiem. Wydarzeniem dnia jest decyzja w sprawie stóp procentowych w USA. Powszechnie oczekuje się obniżki o 50 pb. W czasie europejskiej fazy handlu opublikowano dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA - okazały się lepsze od oczekiwań analityków, ale wyłącznie dzięki popytowi na samoloty. W Niemczech inflacja HICP (miara preferowana przez ECB) okazała się zgodna z oczekiwaniami. Przy tak rozemocjonowanym rynku - dane nie miały większego znaczenia. Dyskontowano potencjalny koniec bessy - jak na razie bardzo potencjalny.

Popytowi na akcje sprzyjało kilka czynników. Jednym z głównych był szalony rajd notowań kontraktów na metale, oraz drożejąca ropa. Branża wydobycia i przetwórstwa surowców jest mocno reprezentowana w głównych indeksach giełd europejskich - to bardzo duże firmy. Zmiany cen surowców szczególnie mocno odciskają się na notowaniach brytyjskiego FTSE100. Ponadto kolejny dzień spadały stopy procentowe na rynku międzybankowym, co sugeruje efektywność działań banków centralnych zmierzających do odblokowania strumieni pożyczek między instytucjami finansowymi. Dobre wiadomości napłynęły z Wielkiej Brytanii - ilość zatwierdzonych wniosków o kredyt hipoteczny we wrześniu przestała zniżkować. To daje nadzieje, że na rynku nieruchomości w tym kraju problemy osiągnęły apogeum i wkrótce może nastąpić poprawa. Wzrosła również wartość udzielonych kredytów konsumpcyjnych.

Informacje ze spółek okazały się mieszane, jedne wspierały popyt - drugie nie. Koncentrowano się na tych dobrych. Merill Lynch podniósł rekomendację dla Daimlera. Dassault - producent m.in. oprogramowania dla lotnictwa- podniósł prognozy zysków. Suez - spółka użyteczności publicznej (wodociągi itp.) - zakomunikował o wzroście sprzedaży. Z kolei Bayer potwierdził plany osiągnięcia prognozowanego poziomu zysku na ten rok - pomimo nie najlepszych wyników okresowych.

Zdrugiej strony, część firm nadal sygnalizuje potencjalne kłopoty związane ze spowolnieniem gospodarczym. Wśród nich STMicroelectronics i Tesco. Jeszcze bardziej niepokojące mogły okazać się informacje o problemach niektórych banków narodowych. Część państw w Europie Wschodniej wymaga wsparcia ze strony międzynarodowych organizacji - takich jak MFW, Banku Światowego czy ECB. Ukraina sygnalizuje, że stoi pod ścianą i brak wsparcia (tu zatwierdzenia przyjęcia pomocy przez własny parlament) może grozić załamaniem wiarygodności finansowej państwa. Białoruś też ma kłopoty. Węgry już wynegocjowały pomoc w wysokości około 25 miliardów dolarów, co zresztą wyraźnie odbiło się na notowaniach węgierskich spółek. Indeks giełdy w Budapeszcie - BUX - w środę był wśród najmocniejszych w całej Europie. Z kolei Niemiecki indeks DAX w środę notował spadki - wyraźnie odmienne zachowanie tego indeksu od jego odpowiedników w innych krajach europejskich nastąpiło znów z powodu notowań Volkswagena. Tym razem inwestorzy pozbywali się tych walorów na wieść, że Porsche rzuci na rynek 5% akcji VW, by zwiększyć ilość papierów w obrocie i zapobiec dalszej nienaturalnej aprecjacji walorów tej spółki.

Środowa sesja potwierdza rozpoczęcie korekty na europejskich rynkach akcji. Jej trwałość pozostaje jednak pod znakiem zapytania. Podobny impuls sprzed dwóch tygodni potrwał zaledwie dwa dni, po czym rynek powrócił do spadków. Od tego czasu nie napłynęły żadne dane, które mogłyby wyraźnie wskazywać na poprawę perspektyw rozwoju gospodarczego Europy, Stanów czy świata w najbliższym czasie. Wręcz odwrotnie. Spółki nagminnie obniżają prognozy przewidując pogorszenie warunków gospodarowania. Fundamentalna zmiana nastąpiła jedynie na rynku pożyczek międzybankowych - wzrasta wzajemne zaufanie w sektorze, zmalało ryzyko upadku dużej instytucji finansowej. Interwencje rządów i banków centralnych zostaną jednak okupione kosztami, które de facto będą musieli ponieść podatnicy - w tej bądź innej formie. Potencjalne obniżenie stóp procentowych przez Fed, Bank Japonii , a nawet gotowość do uczynienia tego samego przez ECB zostały już częściowo uwzględnione w cenach akcji - właśnie pod to toczyła się gra we wtorek i środę.

W najbliższych dniach bardzo dużo będzie zależało od danych makro. Jeśli dadzą nadzieję na zmniejszanie się zagrożenia spowolnieniem gospodarczym i recesją - indeksy paneuropejskie mają szansę trale przebić maksima z ubiegłego tygodnia, co otworzyłoby drogę do wejścia rynków w trend boczny. Dopóki trend spadkowy nie zostanie (wyraźnie) powstrzymany, próba uzasadniania zakupu akcji czynnikami fundamentalnymi - takimi jak relacja ceny do zysku - będzie tylko wymówką analityków szukających uzasadnienia spekulacyjnych emocji. Niezależnie od wskaźników, spółki mogą stać się jeszcze tańsze.

Teraz akcje kupowane są przez najbardziej odważnych inwestorów, którzy kosztem wyższego prawdopodobieństwa poniesienia ewentualnych strat liczą na dodatkową premię za ryzyko, o ile ich tezy okażą się słuszne. By impuls wzrostowy okazał się trwały - czyli kończący bessę - o lepszej przyszłości musi być przekonana zdecydowana większość uczestników rynku, nie tylko ci najbardziej odważni. Pomimo dużej dynamiki wzrostów - jak na razie trudno mówić o czymś innym jak tylko o korekcie, równie nerwowej co poprzedzające ją spadki.

Zbigniew Flejsner

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów