Co z tego wynika? Ostatnie dni nasuwają kilka spostrzeżeń. Takie znaczne zmiany cen w krótkim czasie wskazują na równie znaczny poziom niepewności i nerwowości uczestników rynku. Wyjście z miesięcznego trendu bocznego dołem wywołało skokowe pogorszenie nastrojów, choć sygnał miał znaczenie co najwyżej średnioterminowe. Samego wyjścia nie można było bagatelizować, ale też nie było podstaw, by nadawać mu zbyt duże znaczenie. Mimo wszystko za znacznie ważniejszy uchodzi poziom 2600 pkt. Ten jednak praktycznie testowany nie był. Trudno za taki test uznać zbliżenie się na odległość 30 pkt. Chyba że uznamy, że to oznaka słabości podaży. Powrót do zakresu grudniowego trendu bocznego, a później do okolic rekordów trendu pokazuje, że ostrożność w budowaniu negatywnych scenariuszy się opłacała.
Wcale nie oznacza to, że najgorsze już za nami. Tu czas na drugą obserwację – przyjmuje się, że wzrost cen na rynku terminowym jest uznawany za wiarygodny i ze znaczną szansą na kontynuację, gdy jest poparty m. in. zmianami LOP. Takie też były zmiany pod koniec roku 2009 i przez cały rok 2010. Pamiętamy sygnalizowaną tu walkę podaży ze zwyżkami i nowymi szczytami trendu. Nowe rekordy dopingowały wtedy do powiększania krótkich pozycji. LOP wówczas rosła i był to sygnał, że ewentualna korekta na rynku nie będzie głęboka i długotrwała. Wczoraj widzieliśmy co innego. W trakcie zwyżki nie było już pewnej siebie podaży, a wraz ze wzrostem cen spadała LOP. Takie zachowanie rynku można odebrać jako zwiększoną pewność uczestników rynku co do możliwości dalszych zwyżek, a tym samym jest to czynnik, który wskazywałby na malejący potencjał zwyżki. Raczej wyrażony w czasie niż poziomie, gdyż pewność popytu może w szybkim tempie unieść rynek, choć nie trwałoby to zbyt długo. Samo w sobie nie zahamuje to cen, ale zmiany LOP, przynajmniej te wczorajsze, są przesłanką do tego, by przygotować się na korektę, która tym razem będzie większa. Przełamanie wsparcia ją rozpocznie.