Zachowanie rynku japońskiego jest specyficzne, gdyż wydarzenia dotykają w głównej mierze Japonię. Najpierw trzęsienie ziemi, później fala tsunami, a teraz zagrożenie wyciekiem z elektrowni atomowej. Wydarzenia wpływają na świat pośrednio. Rosnąca awersja do ryzyka na rynkach finansowych przekłada się na wzrost wartości dolara i, co paradoksalne, jena. Widać więc, że także waluta nie jest w stanie wspomóc Japończykom. Mimo że Bank Japonii pompuje w gospodarkę dziesiątki miliardów dolarów. Umocnienie jena w czasie zagrożenia wynika prostego faktu, że jest to waluta, która była wykorzystywana do finansowania inwestycji na rynkach bardziej ryzykownych, a więc była skracana. Teraz kapitał wraca do jena, co podnosi jego wartość.

W przypadku Polski sytuacja będzie odwrotna. Złoty się osłabia, bo kapitał się wycofuje, a wyceny na rynku akcji będą zapewne dziś spadać. Przynajmniej na początku sesji. Świat podąża za Japonią, ale znacznie mniejszymi krokami. Dość powiedzieć, że dzisiejszy spadek Nikkei o ponad 10 proc. był trzecim największym spadkiem w historii tego rynku. W tym samym czasie reszta świata traci na wartości 1-2 proc. Uczestnicy rynków skupieni będą na informacjach dotyczących sytuacji w elektrowni Fukushima. Pojawienie się wycieku jest realne, a okolica elektrowni już jest objęta promieniowaniem niebezpiecznym dla zdrowia człowieka.

Patrząc z czysto rynkowego punktu widzenia być może właśnie doświadczamy negatywnego impulsu, który będzie kończył fazę korekty i wygląda na to, wiele będzie zależało od sytuacji w elektrowni. Gdy się ona unormuje, rynek będzie przetrzebiony z co bardziej strachliwych jego uczestników, którzy będą chcieli powrócić, co będzie wiązało się z podniesieniem cen. To jednak przyszłość. Na razie przyjdzie nam się zmierzyć z negatywnym początkiem dnia i być może powiększeniem spadku po piątkowym sygnalne.