Tak na kasowym, jak i terminowym. Takie wydarzenie powinno ustawić zarówno ocenę sesji, jak i oczekiwania co do dalszego przebiegu notowań. Mogłoby, gdyby nie jeden szczegół. Obrót.
Niska wartość obrotu zdecydowanie zmniejsza wiarygodność wczorajszych wydarzeń. Co nam bowiem mówi fakt nowego rekordu? Nowy rekord trendu to potwierdzenie przewagi popytu w długim, średnim i krótkim terminie. Przynajmniej teoretycznie. Wiemy jednak, że w tym wypadku rekordy to jeszcze nie wszystko. Rynek mierzony indeksem WIG20, by faktycznie można było sobie pozwolić na optymizm, musi opuścić zakres szerokiego kanału, w jakim znajduje się od początku ubiegłego roku. Obecnie górne ograniczenie tego kanału znajduje się nieco powyżej 2850 pkt, a zatem dopiero pokonanie tego oporu będzie dla koniunktury istotne. Póki do tego pokonania nie dojdzie, sam fakt rekordów powinien być przyjmowany z ostrożnością.
Istnienie kanału sprawia, że rekordy mogą być zbagatelizowane. Nie wolno tego czynić. Rekord jest rekordem, niezależnie jak sobie na wykresach poprowadzimy linie. Nikt nie zamierza negować faktu, że wczoraj wyceny spółek w ujęciu indeksu WIG20 czy ceny kontraktów terminowych na ten indeks wyznaczyły najwyższe wartości od chwili kreślenia odbicia po wcześniejszym załamaniu wywołanym kryzysem finansowym. Cokolwiek by mówić, obecnie rynek znajduje się o wiele wyżej, niż dwa lata temu przewidywali najwięksi optymiści. Z faktami się nie dyskutuje. Trzeba jednak pamiętać, że naszym zadaniem jest ocena tego, co zaszło, ale także ocena szans na kontynuację tej zmiany.
Gdyby wzrost był poparty dużym obrotem, a ceny pokonały poziom oporu, to wątpliwości byłoby mniej. Ja o nich wspominam, bo istnieją czynniki, które podważają
szanse na dalszy wzrost. Nie jest to sygnałem sprzedaży czy zakończenia zwyżki, ale zwiększona ostrożność może np. przejawić się w bliższym poziomie zlecenia stop, jeśli ktoś ma teraz otwartą pozycję.