Wczorajsze notowania w Stanach zakończyły się wzrostem indeksów. Ten wzrost sprawia, że tylko punkty dzielą je od najwyższych poziomów zamknięcia z tego roku. Innymi słowy rynek amerykański ponownie znajduje się w okolicach rekordów trendu, jaki trwa od marca 2009 roku. U nas w tym samym czasie rynek wybronił się przed spadkiem poniżej 2800 pkt. Relatywna słabość polskiego parkietu jest widoczna już od dłuższego czasu, a teraz ma ona szczególną wymowę. Gdy Amerykanie mają szansę na nowe rekordy, my mamy szansę na sygnał powrotu do wzrostu.
Pytanie, czy indeksy amerykańskie mają wystarczająco dużo pary, by kontynuować zwyżkę. Tu wiele zależy od tego, jak wysoko została podniesiona poprzeczka oczekiwań wobec danych. Dotychczas sądzono, że publikacja przyniesie ok. 100k nowych etatów w sektorze prywatnym oraz nieco mniej ogólnie w pozarolniczym. Różnica wynika ze spadku zatrudnienia w sektorze publicznym. Po wczorajszym raporcie ADP wypadałoby podnieść te oczekiwania przynajmniej do tego, co wskazuje sam raport, ale przecież pamiętamy, że często zdarza się, że ten raport niedoszacowuje wzrostu liczby etatów, jaki jest wskazywany przez publikację rządową. Z tego względu oczekiwać należałoby właściwie podwojenia oczekiwań wobec ich pierwotnego poziomu. Problem w tym, że tu już robi się wzrost liczby miejsc pracy o ok. 200 tys., a taka zmiana zazwyczaj związana jest ze spadkiem cotygodniowych raportów o liczbie nowych wniosków o zasiłek poniżej poziomu 400k. Tymczasem ta liczba utrzymuje się w okolicy 420k.
Skok liczby etatów o 200k byłby więc impulsem dla wzrostu, bo jednak miałby jakąś wartość zaskoczenia, ale zmiana o 150k już takiej cechy mieć nie będzie. Co najwyżej publikacja zostałaby odebrana jako kolejny czynnik wskazujący na to, że ostatnie spowolnienie w gospodarce było chwilowe. Wysoka wartość wzrostu liczby etatów (ok. 200k) nie jest także potwierdzana przez inne publikacja, jak choćby zmiany subindeksów zatrudnienia wskaźników ISM. Z tego względu nie pompowałbym za bardzo balona oczekiwań. Rynek ma szansę na większą pozytywną reakcję przy wzroście liczby etatów o ok. 200k, ale gdy dane wskażą wzrost o ok. 150k, to reakcja może być pozytywna, ale będzie raczej krótkotrwała. Dane słabsze przyczynią się do pojawienia się rozczarowania.