Indeksy w USA zyskały wczoraj na wartości, ale skala tej zwyżki nie była już znacząco większa od tego, co wypracował popyt zanim nasze notowania się nie zakończyły. Stąd Ameryka nie będzie dla nas źródłem impulsu. Azja także. Wzrost indeksu Nikkei o prawie 2 proc. mieści się w normie reakcji na zmianę wycen w USA. Co było powodem poprawy nastrojów? To już wiedzieliśmy już wczoraj. Grecja powoli wycofuje się rakiem z pomysłu referendum. Rynki w związku z tym uspokajają się, gdyż liczą na to, że ponownie przekaz polityków będzie zmierzał do unormowania sytuacji, a nie generowania kolejnych zagrożeń i czynników niepewności. Swoje zrobił także Europejski Bank Centralny, choć nie przeceniałbym tego czynnika. O ile moment obniżenie stóp procentowych był zaskakujący, to sam ruch już nie, bo rynki już od jakiegoś czasu zakładały, że stopy w strefie euro zaczną spadać. Nowy szef ECB rozpoczął swoje rządy z przytupem.

Co do danych z amerykańskiego rynku pracy, to nie ma powodów, by nie oczekiwać tego, co oczekuje rynek. Poszczególne informacje szczątkowe, które zazwyczaj budują możliwy obraz piątkowej publikacji tym razem są w miarę spójne, co może sprawić, że sama publikacja nie będzie aż takim wydarzeniem z punktu widzenia wpływu, jaki mogłaby mieć na rynki. Mimo to, to właśnie ona będzie najważniejszym punktem dnia. Wzrost liczby etatów o ok. 100 tys. zostanie przyjęty bez większego zamieszania.

Technicznie rynek kontraktów znajduje się w dogodnym położenie, by przeprowadzić atak na opór na 2450 pkt. Skutek pokonania tego oporu byłby zarówno krótkoterminowy, ale także byłoby to wydarzenie znaczące w terminie średnim. Teoretycznie atak jest możliwy, ale przyznam, że ostatnie dni, gdy ceny podchodziły w pobliże tego oporu nie wskazywały, że to silny popyt stoi za zwyżką. Niska wartość obrotu skuteczne osłabia zapał do tego, by zaufać kupującym. Oczywiście, gdy ceny wyjdą nad 2450 pkt. to będziemy reagować, ale będzie to działanie z „kwaśną miną" powątpiewania. Skoro kwaśna mina, to dlaczego w ogóle reagować? Dlatego, że takie są zasady, a naszym zadaniem jest ich realizacja, a nie dobór lepszych lub gorszych sygnałów.