W trakcie tygodnia doszło do testu poziomu wsparcia na 2330 pkt, ceny zeszły o 4 pkt niżej i ruszyły w górę. Tak przy teście wsparcia, jak i w trakcie zwyżki obrót był niski. Gdy ceny rosły i zbliżały się do okolic oporu, sytuacja pod względem aktywności się nie poprawiała. Kiedy rynek zatrzymał się pod oporem, aktywność nieco wzrosła. Wniosek? Gdy ceny były wyższe, pojawiła się podaż chętna to wykorzystać i popyt już „spuchł". Nie musi to oznaczać, że kupujący nie są chętni, ale widocznie na niższych poziomach. Wczoraj w ich kierunku rynek ruszył. Okolica oporu nie była w tym czasie do sforsowania. Kiedy rynek trochę się otrząśnie, to będzie okazja do lepszej akcji popytu.

Otrząsanie może trwać krótko, bo spadek ceny może zatrzymać się na dołku z tego tygodnia, ale gdyby wsparcie to jednak zostało pokonane, co jest całkiem możliwe, być może w końcu pojawiłaby się ta oczekiwana większa korekta. Ba, może trwa ona już od poprzedniego tygodnia, bo w końcu podejście do oporu w tym tygodniu nie przyniosło nowego szczytu trendu, który nadal znajduje się na poziomie 2448 pkt. Jednak kiedy mówię o większej korekcie, nie chodzi mi tylko o to, że przez wiele dni nie ma nowego szczytu trendu, ale o to, że ceny wykonują znaczny ruch spadkowy względem ostatniej zwyżki. Spadek w skali ok. 50 proc. poprzedniego wzrostu byłby takim bardziej znaczącym ruchem, co plasowałoby możliwy dołek korekty w okolicy wsparcia na 2230 pkt. Wychodzi więc na to, że odpowiedź na pytanie o głębokość korekty przyniesie nam zachowanie się cen względem dołka z tego tygodnia.

Myślę, że ta większa korekta ma szansę się pojawić, na co wskazuje wczorajsze zachowanie się cen. Zauważmy, że spadek sprowadził rynek do okolic dołka, jaki wcześniej powstał po informacji o referendum w Grecji. Teraz wiadomo, że referendum nie będzie, a my znowu jesteśmy w tym samym miejscu. To nie tylko referendum osłabia rynki.