Regularne notowania na Wall Street zakończyły się w większości wypadków spadkiem wycen amerykańskich akcji. Indeks przemysłowy Dow Jones stracił na wartości 0,6 proc., a indeks pięciuset spółek S&P spadł o 0,9 proc. Wartość indeksu Nasdaq zmniejszyła się o 0,8 proc. Nie są to zmiany dramatyczne. W szczególności, gdy porówna się je do wzrostu, jaki miał miejsce na dwóch poprzednich sesjach. Trudno także rozwodzić się nad przyczynami takiej zmiany wycen. Komentarze w amerykańskich serwisach podkreślają negatywny wpływ wydarzeń w Europie, ale to łatwizna. Teraz to taki Joker, który pasuje do każde sesji spadku cen. Owszem, rentowność długu włoskiego nie zachwyca, ale trzeba przyznać, że sytuacja powoli się stabilizuje. Niby dlaczego nie uznać tej sesji za najnormalniejsze w świecie odreagowanie po dwóch dniach wzrostów? Tym bardziej, że okoliczności zwyżce nie sprzyjały i gdy się ona pojawiła, mogła skłonić część uczestników rynku do szybszej ewakuacji.
Rozprawianie o powodach zmiany indeksów w skali mniejszej od jednego procenta to tak naprawdę dzielenie włosa na czworo i tak naprawdę nie wiadomo, czemu miałoby to służyć. Tak mała zmiana indeksów może być wypadkową wielu mniej znaczących czynników i wyłuskanie jednego, czy nawet kilku bardziej znaczących nie musi być skuteczne w kontekście przyszłości. To przecież taki kontekst ma poszukiwanie przyczyn zmian, by później te przyczyny miały pomóc w zawarciu lepszych transakcji. Faktycznie sesja była bezbarwna. Z ciekawszych informacji można przytoczyć zakup przez Buffetta pakietu akcji IBM. Buffett dokonywał także zakupów Intela, Visy, CVS Caremark, DirectTV Group oraz General Dynamics, co zostało ujawnione już po zakończeniu sesji.
U nas wpływ sesji w USA będzie niewielki, ale nastroje na rynkach nie poprawiły się od chwili zakończenia notowań w USA, a niektórych przypadkach nawet pogorszyły. Otwarcie poniżej poziom wczorajszego zamknięcia wydaje się całkiem prawdopodobne. Sesja przez niższe otwarcie nie jest automatycznie skazana na oddanie w łapy niedźwiedzi. Popyt będzie się bronił, a zakończenie dnia na plusie jest całkiem możliwe. O ile utrzymamy się nad czwartkowym dołkiem.